Witajcie miłe dziewuchy :) ok. blogownice ...dzisiejszy temat podrzuciła Beatka a tytuł brzmi SYNDROM OPUSZCZONEGO GNIAZDA , CZY WAS DOTYCZY ? CZY SIĘ GO BOICIE ?
Mirko o Twoim temacie pamiętam ale myślę że bliżej kwietnia będzie jak znalazł :)
Mirko o Twoim temacie pamiętam ale myślę że bliżej kwietnia będzie jak znalazł :)
Ilona, może jeszcze któraś jakiś inny temat wakacyjny ktoś podrzuci i połączy się je wtedy.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, żaden problem :)
A tak w ogóle to nikogo nie ma :(
OdpowiedzUsuńTo ja wspomnę o swoim syndromie :)
OdpowiedzUsuńŚmiałam się z mamy jak opowiadała, że ciężko Jej było jak została sama z tatą. A między moją siostrą a mną jest 6 lat różnicy więc odchodziłyśmy w sporym czasie. I dopadło mnie jak dziewczyny dwie razem się wyprowadziły - wynajęły mieszkanie . Mąż
dostał pracę i nie było go po kilkanaście godzin na dzień. Wracał, spać i rano powtórka. A już był na emeryturze, ja nie pracuję więc całe dnie byliśmy razem. I raptem pustka. I wtedy odkryłam internet :)))))
Odkryłam coś takiego jak blogi !!!
OdpowiedzUsuńHej nikogo nie ma ?
OdpowiedzUsuńCzyli gadam sama ze sobą :))))
OdpowiedzUsuńA może Wy jesteście gdzieś indziej i ja nie wiem o tym !!!
OdpowiedzUsuńJa jestem , co prawda jeszcze wszystko jest przede mną , ale na dzień dzisiejszy o tym nie myślę , między moimi dziećmi jest 3 i 5 lat różnicy , więc będzie się to działo stopniowo ..
OdpowiedzUsuńMirko według mojego tajnego podglądu są z nami dziewczyny , a herbaty z rumem nie zaproponowałam :)
OdpowiedzUsuńO matuś a już myslałam, że ja nie wysłałam adresu u klapa
OdpowiedzUsuńCzyli są w ukryciu :)))
OdpowiedzUsuńJa mogę cytrynówką poczęstować :)))
OdpowiedzUsuńMoże nie mają ochoty na pogaduchy ?
OdpowiedzUsuńwitam zjadło mi komentarz!joguzia
OdpowiedzUsuńI swój syndrom przeżyłam, potem przyzwyczaiłam się , że jestem panią swojego czasu i jeszcze trochę mąż by mi przeszkadzał :))), że nie wspomnę o dziewczynach :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Joguzia
OdpowiedzUsuńMoże dziewczyny poszalały już w ogrodach i z sił opadły, ja już dzisiaj troszkę grabiłam, zawsze wiosną takie porządkowe sprawy sprawiają tyle radości, potem to już tylko obowiązek :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Joguziu , może pograbiły w ogrodach i teraz im się nie chce siedzieć ..
OdpowiedzUsuńChyba bardzo ciężko pracowały :)))
OdpowiedzUsuńJak na razie to mnie to jeszcze nie dotyczy ale to patrząc jak ten czs leci pewnie całkiem niedługo , mój syn ma 15 lat a mineły one jak chwilka
OdpowiedzUsuńA może te terminy ... piątek-sobota troszkę namieszały. Bo mnie wczoraj też nie było, bo nie pomyślałam żeby sprawdzić co ustalono.
OdpowiedzUsuńTo chyba też inaczej się odczuwa jak między dziećmi jest różnica wieku, tzn. taka większa. Bo u mnie dziewczyny są rok po roku.
OdpowiedzUsuńJoguzia, masz rację przeleci nie wiadomo kiedy :)
OdpowiedzUsuńMoja najstarsza ma 16 i póki co karaka że chce wyjechać do Australii więc ..
OdpowiedzUsuńI tak mi się wydaje, że dużo zależy też od tego czy pracujemy ... czy wszystko kreci się wokół domu :)
OdpowiedzUsuńA Ty Mirko jak sobie dałaś radę.piszesz internet, co konkretnie?
UsuńDo Australii, matko a bliżej to już nie można :)))
OdpowiedzUsuńNasza starsza jak leciała do Stanów to ryczeliśmy, bo najgorsze było dla nas to, że nie będziemy w stanie Jej nic pomóc. W Europie to wsiadasz w cokolwiek i po iluś tam godzinach jesteś ... a tam, sama, i te wizy ...
OdpowiedzUsuńMój starszy syn wyprowadził się trzy miesiące temu a młodszy w przyszłym tygodniu kończy 18 lat. Brysia, która jest u mnie w rodzinie zastępczej skończy 14 lat w tym roku. Nigdy się nie nudzę więc muszę się przyznać, że czasami marzę o tym żeby w domu było pusto, żeby synowie potrafili sobie radzić, a ja żebym miała więcej czasu dla siebie i męża
OdpowiedzUsuńWitam wieczorkiem wszystkie dziewczyny.
OdpowiedzUsuńCo do syndromu,to jako matka dorosłego syna jeszcze nie doświadczyłam tego uczucia.
Syn nadal siedzi w domu ,bo tak wygodniej,czasami to bym chciała by zaczął już myśleć inaczej,ciekawe kiedy dorośnie?
Ja uczciwie się przyznaję, że teraz nie wyobrażąm sobie mieszkania z córkami :)))
OdpowiedzUsuńDziewczyny, święty spokój, nikt nic nie chce, robimy z mężem co chcemy :)))
Troche ci zazdroszcze,czesm fajnie by było bez tych wszystkich usług jedostronnych mamao to mamo tamto
UsuńCzłowiek bardzo szybko staje się małym egoistą :))ale w końcu ma czas dla siebie, dla swoich przyjemności
OdpowiedzUsuńTo pocieszające,ale jakoś nie widzę tego,zawsze ktoś coś chce ode mnie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, już bez tego mamo, mamo, mamo...
OdpowiedzUsuńI mama robi wszystko bo dzieci zmęczone, przecież wróciły z pracy ... a mama zawsze wypoczęta ...
Prawie wszystkie mamy tak mają.
UsuńJa jestem dobra do czasu,a potem wybucham jak wulkan,trzeba jakoś odreagować.
albo mama z pracy, ale dziecko ze szkoły, a mama w pracy to odpoczywa zaniem reszty. dziwnne ze ojcu sie pozwala odpocząc
OdpowiedzUsuńOjciec to cwana bestia,potrafi dobrze się ustawić:)
UsuńJa póki co marzę wysłać dzieci gdzieś latem na dwa tygodnie ....i mieć wolną chatę :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czemu zawsze ze wszystkim do mamy, tata to taka czasami "święta krówka", może jak są w domu chłopcy to i tata ma więcej roboty
OdpowiedzUsuńMam w domu 2 chłopaków i żaden do ojca nie lata ,no chyba że rozmowa dotyczy komputerów,wtedy ja mam wolne.
UsuńIlonko, też marzyłam by dziewczyny ktoś zabrał,... latem czasami były u mojej mamy, czasami teściowa je zabrała :), nie było tak żle
OdpowiedzUsuńnie ja mam syna i ze wszystkim lata do mnie razem to ogledaja programy motoryzacyjne
OdpowiedzUsuńz tego co tu piszecie to raczej wszystkie marzą żeby sie choc na chwle pozbyć słodkich dzieciątek
OdpowiedzUsuńMoje drogie , niestety brak mi dziś weny , jestem zmęczona , niewyspana , więc wy zostańcie ja znikam , cześć :)
OdpowiedzUsuńN0 ładnie..mój temat!!!!
OdpowiedzUsuńWitam, nie wiedzialam, ze gadacie.
OdpowiedzUsuńOrganizowalismy poszukiwania psa Kaprysi, bo sie wczoraj zapodzial, ale na szczescoe wrocil przed chwila. Pol internetu, fejsbuki i blogi byly zajete wklejaniem apelu.
super, czytałam, że zaginął
UsuńDopiero teraz mi się wyświetlił
OdpowiedzUsuńWitaj Beatko :)
OdpowiedzUsuńżegnaj Ilonko :)))
temat powinien brzmieć sng
OdpowiedzUsuńtpowinien brzmieć. chata wolna dzieci nie ma
Ja mialam tak dosyc swoich trzech zlosnic i klotnic, ze dopiero po ich wyprowadzce odetchnelam pelna piersia i stalam sie szczesliwa mama bez dzieci w domu. Kochamy sie na odleglosc, czesto odwiedzamy, dziewczyny wiele robia razem, choc kazda ma swoje wlasne mieszkanie.
OdpowiedzUsuńMoze jestem wyrodna matka, ale nie zauwazylam u siebie syndromu pustego gniazda, wprost przeciwnie.
i hulaj dusza dzieci nie ma ...
OdpowiedzUsuńu siebie obserwowałam syndrom opuszczonego gniazda, i wcale nie dlatego,że nie mam zajęć...bo zajęta jestem okropnie...ale jednak brak mi w domu kogoś kim należy się zająć.
OdpowiedzUsuńPanterko, żadna wyrodna z Ciebie matka, ja też cieszę się, że jesteśmy sami
OdpowiedzUsuńPóki córka była w domu..no to należało coś upichcić, żeby się dobrze odżywiała ;)...no albo martwić=, że późno już a ona nie wraca do domu ;)..takie pierdoły...a jednak przez jakiś czas brakowało mi tego
OdpowiedzUsuńa mi nie brak kogoś kim trzeba się zajmować ... bo mąż jest :)))
OdpowiedzUsuńNo a teraz jest mi dobrze :)...
OdpowiedzUsuńMirko..ja bez męża..ale w sumie mam o kogo się martwić, bo zwierzyna jest ;)
OdpowiedzUsuńCo do martwienia się Beato to ja dalej się martwię, i mają dzwonić, że dojechały, dotarły do swojego domu :)))
OdpowiedzUsuńJakoś nie widzę tego pustego gniazda i chyba długo nie zobaczę,syn to wygodny egzemplarz.
OdpowiedzUsuńwitaj Pantero cudownie że się psiaczek zlazł, widziałam Twój apel o pomoc
OdpowiedzUsuńBez dzieci, to jak ugotujemy sobie to jest, a jak nie chce się nam to zawsze w lodówce jest coś do zjedzenia. A przy dzieciach to ciągle ktoś chce coś jeść :)))i ciągle mieszanie w garach było, a ja tak nie lubię gotować !!!
OdpowiedzUsuńMirko, oczywiście, że tak...zresztą córka sama z siebie lubi do mnie zadzwonić i sobie plotkujemy...mam również syna, no ale jak to z synem....też dzwoni ale rzadziej :)
OdpowiedzUsuńA ja gotuję prawdziwy obiad...tak średnio, raz w tygodniu ;)..jak maja dzieci właśnie przyjść :))))
OdpowiedzUsuńZostaje się samemu i wtedy jest czas na własne przyjemności.
OdpowiedzUsuńA macie wnuki, pomagacie dzieciom ?
Nie miałabym nic przeciwko wnukom,ale sądzę że nie pojawią się prędko u mnie:)
UsuńPrzysnęłam :D Moje maluchy mają 3 i 7 lat - jeszcze daleko, a z drugiej strony, nawet nie wiem kiedy te 7 lat minęło i niedługo już samodzielnie do szkoły będzie można puszczać... ;)
OdpowiedzUsuńA ja mam tak dobrze, że przyjeżdżają po obiedzie :)
OdpowiedzUsuńi ze swoim ciastem :))) Ja to mam dobrze :)))
Ja czekam na wnuki ...niestety synowa 2 tygodnie temu poroniła :(((((((
OdpowiedzUsuńTo przykre:(
UsuńOch Babo toś Ty młoda kobietka :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi Beatko, ja wnuków nie mam ... i jakoś nie zanosi się by któraś córa mnie zrobiła babcią
OdpowiedzUsuńChciałabym żeby się jakiś maluszek pojawił na świecie....pozostaje czekać i mieć nadzieję
OdpowiedzUsuńMoje tez wygodne i nie chca sie rozmnazac.
OdpowiedzUsuńTo maz teraz opiekuje sie mna, ja jeszcze pracuje, on na emeryturze, wiec pichci w domu, a kiedy nam sie nie chce, to nie gotujemy. I to jest plus pustego gniazda.
Byle zwierzyniec mial pelne michy.
Dorosłe dzieci, to w końcu czas dla nas :)....ale są ludzie, którzy tracą sens życia, jak dzieci się wyprowadzą...takich tez znam. Zaczynają się wtrącać, mieszać...i na dobre to młodym nie wychodzi
OdpowiedzUsuńDziewczyny piszmy komentarze jeden pod drugim bo się gubię, już to przerabiałyśmy wcześniej i uciekały komentarze, mi uciekł wpis Joguzi... pytała mnie o internet. I wygląda, że nie odpowiedziałam a ja przypadkiem teraz go zobaczyłam :)
OdpowiedzUsuńDobrego masz męża Pantero,jakoś nie widzę żeby mój się tak kiedyś chciał starać,próżne nadzieje:)))
OdpowiedzUsuńI to chyba jest najtrudniejsze , pogodzić się z faktem, że nie mamy za wiele do powiedzenia swoim dorosłym dzieciom, bo one same o sobie decydują
OdpowiedzUsuńNO u mnie internet w ogóle stanął dęba..i się spóźniłam na własny temat...
OdpowiedzUsuńJa pomagam i daje rady, kiedy mnie o to poprosza, po domach im nie chodze, to raczej one mnie odwiedzaja. I wcale nie stracilam sensu w zyciu, wrecz sie ucieszylam.
OdpowiedzUsuńZawsze jednak moge na nie liczyc, jak i one na mnie.
Masz rację Beatko moja Mama niestety tak ma stara sie żyć naszym życiem i jest to bardzo męczące
OdpowiedzUsuńJoguzi, pisałam , że internet bo znalazłam w nim wiele ciekawych tematów, ciekawe blogi i czytałam , czytałam ... bo wcześniej internet uważałam za coś zbędnego, mało użytecznego :)))
OdpowiedzUsuńAGRI, to byl kiedys mezczyzna bezuzyteczny, ale go powolutku zreformowalam i to tak, ze to jemu wydaje sie, ze sam o tym zadecydowal.
OdpowiedzUsuńA zdarzyło się Wam interweniować w życie w swoich dzieci...np. moja teściowa, bez naszej wiedzy poszła oglądać mieszkanie, które kupiliśmy. Byłam wtedy wściekła.
OdpowiedzUsuńJa też się nie wtrącam, jestem szczęśliwa jak omijają mnie wieści o jakiś sporach ...
OdpowiedzUsuńsensu życia nie straciłam :)
i mam się dobrze ze swoim wygodnictwem, i się tego nie wstydzę :)))
I prawidłowo...ja też nie ubolewam..i cieszę się swobodą :)
OdpowiedzUsuńnie Beato, nie wtrącamy się jak pisałam, z pomocą spieszymy jak nas poproszą o to
OdpowiedzUsuńJa chodzilam szukac corce mieszkania, kiedy miala wracac z Hamburga do Getyngi z powrotem. Caly czas mialam stracha, ze zle zadecyduje, chociaz bylo to na jej prosbe.
OdpowiedzUsuńOj dobre,a jak długo ta reforma trwała,bo nie wiem czy zdążę z tą reformą.
OdpowiedzUsuńpo co mam przyzwyczajać, że jestem na każde skinienie :)))
OdpowiedzUsuńZnalazlam w koncu fajne mieszkanie i byla zadowolona, ale i tak pozniej sie przeprowadzila, bo okazalo sie byc nieco za drogie na jej kieszen.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak.
no własnie Panterko też jestem ciekawa jak i jak długo :)))
OdpowiedzUsuńJak mnie pytają o zdanie...to podpowiadam....sama nie wychodzę przed szereg...Mam w pamięci własne doświadczenia z wszechwiedzącą teściową...
OdpowiedzUsuńPanterko, silna kobieta jesteś...ja swojego nie zreformowałam i xle się to skończyło..
OdpowiedzUsuńoczywiście "źle" miało być
OdpowiedzUsuńNa szczęście moja teściowa nie miesza się do mnie,ani ja do niej,moja mama próbowała,ale też dała spokój.
OdpowiedzUsuńNatomiast ja interweniuję w życie syna tylko wtedy gdy widzę,jakimś szóstym zmysłem, że coś jest nie tak.
no właśnie, masz rację Beato, własne doświadczenia to najlepszy nauczyciel .
OdpowiedzUsuńAGRI1...a wiesz na pewno, że dobrze robisz?
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że te doświadczenia bywają takie bolesne.
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze jest właśnie to aby pozwolić dorosłym dzieciom na popełnianie błędów na własny rachunek i nie wtrącać się.
OdpowiedzUsuńBywają bolesne....ale ak się człowiek sam nie oparzy, to wniosków nie wyciągnie
OdpowiedzUsuńKiedy widze, ze dziecko mogloby sie przewrocic, przytrzymam za reke, ale jesli sie uprze pedzic dalej, pozwole, bo i jakie mam wyjscie.
OdpowiedzUsuńPrzewroci sie, stlucze kolana, ja powiem niesmiertelne: a nie mowilam? Wiecej nie popelni bledu (mam nadzieje), lepiej jednak byloby zapobiec, niz pocieszac po krzywdzie.
Tak robie przez caly czas, ale decyzja ostateczna zawsze nalezy do nich.
Beatko jeszcze nie musiałam przepraszać za to że się wtrąciłam,a potrafię się do tego przyznać,więc na razie chyba wiem co robię:)
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest sie wtracic i zapobiec w pore nieszczesciu.
OdpowiedzUsuń:)....najważniejsze, że Twoje "wtrącanie" jest mile widziane,
OdpowiedzUsuńPanterko, pewnie, że tak....ale najgorzej jak rodzice narzucają swoje zdanie dorosłym dzieciom.
OdpowiedzUsuńPanterko, świete słowa, jak tak będziemy wszystkiego zabraniać, to w końcu niedołęgę życiowego wychowamy, i co potem ze wszystkim do mamusi
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę Pantero,mój syn znalazł się na krawędzi po burzliwym związku i tylko mądra moja gadka w odpowiedniej chwili zapobiegła nieszczęściu.Nie jestem jakąś wszechwiedzącą,ale mam większe doświadczenie i zawsze służę pomocą moim synom.
OdpowiedzUsuńalbo co gorsza wyręczają dorosłe dzieci...to już prowadzi tylko do katastrofy.
OdpowiedzUsuńCzyli mądre kobietki jesteśmy, pozwalamy dzieciom żyć swoim życiem :)
OdpowiedzUsuńTeraz moje cory coraz czesciej doceniaja doswiadczenie i wiele rzeczy ze mna przedyskutowywuja, kiedys wszystko wiedzialy lepiej.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mądre :)
OdpowiedzUsuńAGRI, wiadomo ... mądrze radzić to sukces.
OdpowiedzUsuńNie mylić właśnie z narzucaniem swojej wszechwiedzącej woli.
Jesli dzieci od początku traktujemy jak partnerów, odrębne byty..to wyrastają na samodzielnie myślących ludzi.
OdpowiedzUsuńCienka jest granica miedza madrymi poradami a wtracaniem sie w cudze dorosle zycie.
OdpowiedzUsuńWłasnie, jak się radzi dzieciom a nie każe to potem rozmawiają z nami, radzą się ... sama widzę po sobie. Jesli nie narzucam się to one same szukają mnie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak Mirko:)
OdpowiedzUsuńA czy dzwonicie same do dzieci jak się dłużej nie odzywają ?
OdpowiedzUsuńMirko, przybij piateczke!
OdpowiedzUsuńPanterko :))))
OdpowiedzUsuńJa zadzwonie, zeby ochrzanic, ze sie nie melduja ;)))
OdpowiedzUsuńBo ja zauważyłam, że jak moje nie dzwonią to u nich wszystko dobrze :)))
OdpowiedzUsuńa jak są za często telefony to znaczy, że coś nie tak i sie pytam co się stało...
Zawsze im tlumacze, ze moimi dziecmi beda do konca mojego zycia, a kiedy zejde, przestana byc dziecmi. Dopoki jednak zyje, martwie sie, ze dlugo sie nie melduja.
OdpowiedzUsuńPo ktoryms razie zrozumialy.
Czesc dziewczyny, taki ciekawy temat, a ja zaspalam:)
OdpowiedzUsuńWitam dziewczyny, temat niestety nie dla mnie. Zaraz muszę uciekać, dziś jestem tylko na chwilę. Ja wam powiem, że jak się wyprowadzałam, to pierwszy rok tęskniłam za domem, teraz chyba bym oszalała:D Po prostu przyszedł na mnie czas:) Ale za to jak jest fajnie, jak się spotkamy całą rodzinką...a później każdy idzie w swoją stronę. Trzymajcie się rozsądne, niewtrącające się w życie dzieci mamy. Dobrze robicie kobietki, jak my dzieci będziemy chcieć rady, zapytamy na pewno:)
OdpowiedzUsuńMiłej dyskusji:)
Kiedy urodziłam córkę, to oczywiście marzyłam, że będzie chodzić w różowych sukienkach, z kokardami na głowie...i mała panienka szybko mnie nauczyła, że nie będzie tak łatwo :)..jako 6-latka odmówiła kategorycznie noszenia płaszczyka, który jej zakupiłam...ponieważ jej się nie podobał....I to zdarzenia, tak naprawdę nauczyło mnie bardzo wiele
OdpowiedzUsuńtak Panterko,mają zadzwonić i powiedzieć, że żyją :) i starczy .... zwłaszcza dotyczy to mojej córci co mieszka w Holandii bo druga to blisko nas i do sprawdzenia w razie czego :)))
OdpowiedzUsuńZe mna nie mialy tak latwo. Nie chcialy nosic plaszczykow, dotad tlumaczylam, az sie do nich przekonaly. A nastepnym razem szlysmy juz wspolnie po zakupy.
OdpowiedzUsuńTo Beatko masz córcie z zasadami :) i teraz też taka zasadnicza ?
OdpowiedzUsuńWitaj Ataner i Gohaa,choć tej drugiej to już pewnie nie ma:)))wpadła jak po ogień:)
OdpowiedzUsuńA pewnie, że nosiła ten płaszczyk...ale od tamtej pory zakupy robiłam razem z nią, żeby nie stwarzać więcej takich sytuacji...
OdpowiedzUsuńPantero masz siłę sugestii opanowaną do perfekcji:)zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńMirko...teraz się okazało, że mamy bardzo zbliżony i gust i spojrzenie na świat...:)
OdpowiedzUsuńMy bardzo szybko zaczęliśmy dawać pieniążki na zakupy. Zresztą dziewczyny też dużo oszczędzały i same sobie kupowały. No tak pod koniec podstawówki, i musze powiedzieć, że kupowały z głową :))) bo do kogo potem mieć pretensje :)))
OdpowiedzUsuńI ja witam :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie podejscie do wychowania dzieci jakie opisala Panterka.
OdpowiedzUsuńNa opuszczenie gniazda tez przychodzi czas (same je opuscilysmy).
Ataner i Gohaa ...miało jeszcze być
OdpowiedzUsuńNo właśnie Beatko, w takich lużnych rozmowach można poznać siebie bliżej :)))
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Wy, ja mysle, ze z corkami latwiej jest sie dogadac niz z synami.
OdpowiedzUsuńNie zawsze :)
UsuńOj, cichutko się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńZaczyna mnie mulic, chyba oddale sie w kierunku alkowy. Sciskam Was, blogownice, cieplutko.
OdpowiedzUsuńDo nastepnego razu.
Dobrej nocy i kolorowych snow.
Wychowywanie ..to trudna sztuka :)...ale jaka satysfakcja
OdpowiedzUsuńAtaner, nie mam syna więc nie wypowiem się na ten temat. Ale ciekawa jestem jak to jest.
OdpowiedzUsuńMam syna i córkę...i muszę przyznać, że masz rację Ataner...mówi się, że córka jest dla matki ;)...Chociaż na syna nie mogę narzekać..ale jemu bliżej do ojca
OdpowiedzUsuńMojemu synowi i córce bliżej jest do Mamy, tak było i jest.
UsuńTak Beatko, ale tylko wtedy gdy nasze dzieci nie sprawiają nam i innym kłopotu ... tak mi się wydaje
OdpowiedzUsuńAtaner mam dwóch synów i dogaduję się z nimi bez problemów.
OdpowiedzUsuńTeż się pożegnam, miłego wieczoru i niedzieli życzę:)
Mirko, to miałam na myśli :)
OdpowiedzUsuńPisze to jako matka syna, jak byl maly lazil za mna wszedzie, nawet do kibelka:)
OdpowiedzUsuńA teraz kiedy jest dorosly zapomina nawet zadzwonic i ciagle musze przypominac, ze sie martwie.
Może to zależy od tego, że córce łatwiej na niektóre tematy rozmawiać z matką
OdpowiedzUsuńdziewczyny poczytam później na spokojnie co napisałyście w komentarzach wybaczcie padam bo dziś był trudny dzień jak wynika z dzisiejszego posta u mnie .Co do temu hmmmm absolutnie nie czułam się z tym źle!!! uciekłam z domu do Niemiec w wieku 19 lat jak tylko zdałam maturę i już nie wróciłam na domowe progi, do dziś nie odczuwam żalu opuszczenia gniazda może dlatego że idealne nie było i sporo w kość tam dostałam ehheheh ;)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że z chłopakami jest łatwiej. Mam dwóch synów i fajnie się z nimi dogaduję. Więcej trudności mam z Brysią , ale może to dlatego, ze to nie jest moja rodzona córka
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to wyrazić, chodzi mi o to, że może dziewczyny są bardziej emocjonalnie związane z domem, z mamą ... wiadomo kobieta , a chłopak chyba inaczej do tego podchodzi, bardziej racjonalnie , nie wiem tylko tak sobie myślę
OdpowiedzUsuńU mnie jest odwrotnie :)
UsuńJa mam bardzo dobry kontakt z synem, gadamy o wszystkim, zadnych tematow tabu w naszym domu nie bylo i nie ma.
OdpowiedzUsuńJaneczko, w takim przypadku, to pewnie i z chłopcem nie byłoby łatwo...to pewnie niełatwe i dla Ciebie i dla niej
OdpowiedzUsuńJaneczko fajnie, że się odezwałaś, czyli co rodzina to inna sytuacja
OdpowiedzUsuńAle przez to ile miałam trudności z Brysią to bardziej doceniłam moich chłopaków
OdpowiedzUsuńczyli wniosek, że kontakty z naszymi dziecmi w póżniejszym wieku zależą od tego jak je traktowaliśmy w dzieciństwie :)))
OdpowiedzUsuńJaneczko piszesz, że miałaś czyli teraz już dobrze, chyba, że to nie temat na otwarte forum, jeśli tak to przepraszam
OdpowiedzUsuńNo bo to prawda :)...czym skorupka za młodu nasiąknie...itd :)
OdpowiedzUsuńByć może, chociaż ja ostatnio bardziej przychylam się do teorii że geny są ważniejsze niż wychowanie.
OdpowiedzUsuńJaneczko...psycholodzy pewnie mocno by protestowali.
OdpowiedzUsuńJa uwazam , ze nasze dzieci dopiero kiedy maja swoje, doceniaja to, ile troski i ciezkiej pracy wlozylismy w ich wychowanie.
OdpowiedzUsuńRodzicem byc to chyba najciezszy zawod swiata, ale bardzo przyjemny :)
Mi trudno się wypowiadać na ten temat bo i doświadczenia i wiedzy żadnej nie mam. Tyle co gdzieś tam poczytałam, usłyszałam. A wydawało mi się, że wychowanie najważniejsze, pewnie, że zawsze jakiś wyjątek sie przytrafi.
OdpowiedzUsuńAtaner, wiadomo, zaczynasz się martwić o swoje pociechy to doceniasz i rozumiesz rodziców ...
OdpowiedzUsuńHm..to prawda..chociaż ja byłam trzymana w domu bardzo "krótko"..i sama swoje dzieci wychowywałam zupełnie inaczej :)
OdpowiedzUsuńTo coś jak ja :)
UsuńBrysia jest u mnie ósmy rok. Z rodzicami wychowywała się przez prawie 6 lat. Obecnie kontakt z matka ma bardzo rzadki a zachowuje eis tak samo jak ona. Ma ten sam gust, lubi to samo jedzenie itp
OdpowiedzUsuń6 lat..to dużo...przecież mamy wpływ na rozwój dziecka od pierwszych dni...niektórzy nawet mówią ,m że od dnia poczęcia...więc te 6 lat na pewno zrobiło swoje
OdpowiedzUsuńBrysia powinna być u mnie do 18 lat ewentualnie do czasu ukończenia nauki. Obawiamy się z mężem, że nigdy nie będzie chciała od nas odejść.
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Przepraszam , musze Was opuscic. Mam niespodziewanych gosci i nie wypada mi siedziec przy komputerze.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat, moze jeszcze kiedys do niego wrocimy.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, i do nastepnego:)
Ataner..do miłego :)
OdpowiedzUsuńJaneczko.mogę się tylko domyślać, że macie trudne relacje...ale wszystko może się ułożyć. Dziewczyna wydorośleje i doceni Wasz wysiłek :)
OdpowiedzUsuńCały problem w tym, że ona jest z zachowania małym dzieckiem a trzeba ją powoli wdrażać do dorosłego życia. Naśladuje mnie we wszystkim i jest bardzo niesamodzielna
OdpowiedzUsuńNo to macie trudny orzech.....nie chciałabym żeby to źle zabrzmiało, ale może jakaś pomoc psychologa?...Czasami trudno jest znaleźć sposób na dotarcie do człowieka i jest potrzebna pomoc dobrego specjalisty.
OdpowiedzUsuńNo i dlaczego ja nic nie wiem ?
OdpowiedzUsuńCoś nie tak z moim netem...
Jasna..ja miałam to samo....tez z opóźnieniem się dowiedziałam :)
OdpowiedzUsuńCały czas mamy kontakt z psychologiem, który twierdzi, że jest lepiej, bo przecież kiedyś kradła, podpaliła nas a teraz tylko czas i dobry przykład może pomóc w tym, że zacznie mieć swoje zdanie
OdpowiedzUsuńTo faktycznie ....nie jest Wam łatwo...ale może faktycznie potrzeba więcej czasu. Jestem pełna podziwu dla Ciebie i męża. Trzeba mieć ogromne serce, żeby podjąć się takiej roli.
OdpowiedzUsuńWitaj Jasna :)
OdpowiedzUsuńOj Janeczko to macie nie lada orzech do zgryzienia, nie zazdroszczę. Chyba nie podjęłabym się wychowywać nie swoje dziecko.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla Ciebie.
Jesteśmy z mężem jej rodzicami chrzestnymi więc gdy wyszło, że jest maltretowana i zostanie zabrana rodzicom to nie zastanawialiśmy sie długo. Przecież alternatywą był jedynie dom dziecka. Nie raz żałowaliśmy tej decyzji, ale obecnie to po prostu nasze dziecko i trzeba zrobić dla nie wszystko aby jej pomóc.
OdpowiedzUsuńMatko, nigdy nie wiemy co nam los przyniesie, tym bardziej wielki pokłon dla Was za to co robicie .
UsuńŻegnam Was dziewczyny, dziękuję za miły wieczór.Było bardzo fajnie wymienić poglądy.
OdpowiedzUsuńDobranoc
.Swoje dzieci człowiek wychowuje na "czuja"...a z dziećmi "obcymi" już tak się nie da.
OdpowiedzUsuńDobranoc Mirko..:)
OdpowiedzUsuńI swojemu wszystko wybaczy, a obcemu ...
OdpowiedzUsuńJaneczko jestem pełna podziwu..bo niewiele osób byłoby stać na taką decyzję.
OdpowiedzUsuńDobranoc :)))
OdpowiedzUsuńDobranoc Mirko. Chyba i na mnie już czas. Miły był ten wieczór. Dziękuję:))
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię :)
UsuńJaneczko...chyba dwie zostałyśmy "na placu boju"..dobranoc :)
OdpowiedzUsuńNie zagladałam wcześniej, bo myślałam, że pogaduchy były jednak wczoraj,a tu taki ciekawy temat był. Trudno , poczytałam wszystko, coś tam wtrąciłam, ale to nie to samo, co być na bieżaco. Dodam tylko, że moje dzieci już mieszkają w swoich mieszkaniach. Nie jest to długo, bo dopiero 2 i 3 lata. Nie mam pustki w domu z powodu ich braku. Mam ogródek, książki, bloga i jeszcze pracuję w swojej malutkiej firmie projektowej. Gorzej jest z moim mężem, ma mniej zainteresowań i zaczyna mieć do mnie pretensje, że nie mam dla niego czasu. Niech sie więc czymś zajmie, bo ja z niczego nie zrezygnuję. Pozdrawiam wszystkie Panie.
OdpowiedzUsuńJa też sobie poczytałam ... bo myślałam, że wczoraj była to dziś już nie.
OdpowiedzUsuńA temat ciekawy...
Ja mam 5 dzieci. 3 córki i 2 synów.
Córki już na swoim. Relacje, różnie... długo by o tym pisać...
Synowie konic studiów ( niepełnosprawny z MPD - ćwiczyłam z nim przez ponad 10 lat - miał być "rośliną" aktualnie jest samodzielny) myśli o tym aby nie wrócić, ale czy znajdzie pracę?
drugi 17 latek... myślę, że szybko wyfrunie z domu... jest bardzo samodzielny, "osobny" w dobrym tego słowa znaczeniu.
Kontakt z synami mam baaardzo dobry z córkami - z jedną bardzo dobry z dwiema najstarszymi gorzej.
czy mam syndrom? Nie nigdy nie miałam i chyba mi nie grozi...
Lubię być sama, nigdy się nie nudzę sama ze sobą... przez te ponad 25 lat gdy byłam tylko dla dzieci marzyłam o tym, aby mieć czas dla siebie... teraz mam i korzystam z tego!!! Nie dam go sobie odebrać!
Może pomyślicie, że jestem egoistką... albo jeszcze gorzej... ale ja nie zabiegam o to aby moje dzieci miały o mnie dobre zdanie, nie chcę już żyć tak jak one chcą... żyję tak jak ja chcę - mogą na mnie liczyć ZAWSZE, gdy tego potrzebują i poproszą... i one mają o to pretensje... że muszą poprosić...
Kiedyś najstarsza mi powiedziała, że ona wie, że może na mnie ZAWSZE liczyć w trudnej sytuacji - ale to za mało! Podobno jestem złą matką...
UsuńJa będąc w jej wieku, chciałabym mieć taki komfort, że mogę na kogoś liczyć ZAWSZE w trudnej sytuacji...
Pozdrawiam serdecznie
Aaa i jeszcze mam 3 wnuków!
UsuńZupełnie się z Tobą zgadzam w tym że masz prawo korzystać teraz z życia , ja też mam takie plany w przyszłości , i nie widzę w tym nic egoistycznego :)
Usuń