sobota, 2 marca 2013

Syndrom .....

Witajcie miłe dziewuchy :) ok. blogownice ...dzisiejszy temat podrzuciła Beatka a tytuł brzmi SYNDROM OPUSZCZONEGO GNIAZDA , CZY WAS DOTYCZY ? CZY SIĘ GO BOICIE ?
Mirko o Twoim temacie pamiętam ale myślę że bliżej kwietnia będzie jak znalazł :)

202 komentarze:

  1. Ilona, może jeszcze któraś jakiś inny temat wakacyjny ktoś podrzuci i połączy się je wtedy.
    Spokojnie, żaden problem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak w ogóle to nikogo nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja wspomnę o swoim syndromie :)
    Śmiałam się z mamy jak opowiadała, że ciężko Jej było jak została sama z tatą. A między moją siostrą a mną jest 6 lat różnicy więc odchodziłyśmy w sporym czasie. I dopadło mnie jak dziewczyny dwie razem się wyprowadziły - wynajęły mieszkanie . Mąż
    dostał pracę i nie było go po kilkanaście godzin na dzień. Wracał, spać i rano powtórka. A już był na emeryturze, ja nie pracuję więc całe dnie byliśmy razem. I raptem pustka. I wtedy odkryłam internet :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam coś takiego jak blogi !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli gadam sama ze sobą :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. A może Wy jesteście gdzieś indziej i ja nie wiem o tym !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem , co prawda jeszcze wszystko jest przede mną , ale na dzień dzisiejszy o tym nie myślę , między moimi dziećmi jest 3 i 5 lat różnicy , więc będzie się to działo stopniowo ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Mirko według mojego tajnego podglądu są z nami dziewczyny , a herbaty z rumem nie zaproponowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O matuś a już myslałam, że ja nie wysłałam adresu u klapa

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mogę cytrynówką poczęstować :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Może nie mają ochoty na pogaduchy ?

    OdpowiedzUsuń
  12. witam zjadło mi komentarz!joguzia

    OdpowiedzUsuń
  13. I swój syndrom przeżyłam, potem przyzwyczaiłam się , że jestem panią swojego czasu i jeszcze trochę mąż by mi przeszkadzał :))), że nie wspomnę o dziewczynach :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Może dziewczyny poszalały już w ogrodach i z sił opadły, ja już dzisiaj troszkę grabiłam, zawsze wiosną takie porządkowe sprawy sprawiają tyle radości, potem to już tylko obowiązek :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Joguziu , może pograbiły w ogrodach i teraz im się nie chce siedzieć ..

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba bardzo ciężko pracowały :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak na razie to mnie to jeszcze nie dotyczy ale to patrząc jak ten czs leci pewnie całkiem niedługo , mój syn ma 15 lat a mineły one jak chwilka

    OdpowiedzUsuń
  18. A może te terminy ... piątek-sobota troszkę namieszały. Bo mnie wczoraj też nie było, bo nie pomyślałam żeby sprawdzić co ustalono.

    OdpowiedzUsuń
  19. To chyba też inaczej się odczuwa jak między dziećmi jest różnica wieku, tzn. taka większa. Bo u mnie dziewczyny są rok po roku.

    OdpowiedzUsuń
  20. Joguzia, masz rację przeleci nie wiadomo kiedy :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja najstarsza ma 16 i póki co karaka że chce wyjechać do Australii więc ..

    OdpowiedzUsuń
  22. I tak mi się wydaje, że dużo zależy też od tego czy pracujemy ... czy wszystko kreci się wokół domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty Mirko jak sobie dałaś radę.piszesz internet, co konkretnie?

      Usuń
  23. Do Australii, matko a bliżej to już nie można :)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Nasza starsza jak leciała do Stanów to ryczeliśmy, bo najgorsze było dla nas to, że nie będziemy w stanie Jej nic pomóc. W Europie to wsiadasz w cokolwiek i po iluś tam godzinach jesteś ... a tam, sama, i te wizy ...

    OdpowiedzUsuń
  25. Mój starszy syn wyprowadził się trzy miesiące temu a młodszy w przyszłym tygodniu kończy 18 lat. Brysia, która jest u mnie w rodzinie zastępczej skończy 14 lat w tym roku. Nigdy się nie nudzę więc muszę się przyznać, że czasami marzę o tym żeby w domu było pusto, żeby synowie potrafili sobie radzić, a ja żebym miała więcej czasu dla siebie i męża

    OdpowiedzUsuń
  26. Witam wieczorkiem wszystkie dziewczyny.
    Co do syndromu,to jako matka dorosłego syna jeszcze nie doświadczyłam tego uczucia.
    Syn nadal siedzi w domu ,bo tak wygodniej,czasami to bym chciała by zaczął już myśleć inaczej,ciekawe kiedy dorośnie?

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja uczciwie się przyznaję, że teraz nie wyobrażąm sobie mieszkania z córkami :)))
    Dziewczyny, święty spokój, nikt nic nie chce, robimy z mężem co chcemy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche ci zazdroszcze,czesm fajnie by było bez tych wszystkich usług jedostronnych mamao to mamo tamto

      Usuń
  28. Człowiek bardzo szybko staje się małym egoistą :))ale w końcu ma czas dla siebie, dla swoich przyjemności

    OdpowiedzUsuń
  29. To pocieszające,ale jakoś nie widzę tego,zawsze ktoś coś chce ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  30. No właśnie, już bez tego mamo, mamo, mamo...
    I mama robi wszystko bo dzieci zmęczone, przecież wróciły z pracy ... a mama zawsze wypoczęta ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszystkie mamy tak mają.
      Ja jestem dobra do czasu,a potem wybucham jak wulkan,trzeba jakoś odreagować.

      Usuń
  31. albo mama z pracy, ale dziecko ze szkoły, a mama w pracy to odpoczywa zaniem reszty. dziwnne ze ojcu sie pozwala odpocząc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec to cwana bestia,potrafi dobrze się ustawić:)

      Usuń
  32. Ja póki co marzę wysłać dzieci gdzieś latem na dwa tygodnie ....i mieć wolną chatę :)

    OdpowiedzUsuń
  33. No właśnie, czemu zawsze ze wszystkim do mamy, tata to taka czasami "święta krówka", może jak są w domu chłopcy to i tata ma więcej roboty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w domu 2 chłopaków i żaden do ojca nie lata ,no chyba że rozmowa dotyczy komputerów,wtedy ja mam wolne.

      Usuń
  34. Ilonko, też marzyłam by dziewczyny ktoś zabrał,... latem czasami były u mojej mamy, czasami teściowa je zabrała :), nie było tak żle

    OdpowiedzUsuń
  35. nie ja mam syna i ze wszystkim lata do mnie razem to ogledaja programy motoryzacyjne

    OdpowiedzUsuń
  36. z tego co tu piszecie to raczej wszystkie marzą żeby sie choc na chwle pozbyć słodkich dzieciątek

    OdpowiedzUsuń
  37. Moje drogie , niestety brak mi dziś weny , jestem zmęczona , niewyspana , więc wy zostańcie ja znikam , cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  38. N0 ładnie..mój temat!!!!

    OdpowiedzUsuń
  39. Witam, nie wiedzialam, ze gadacie.
    Organizowalismy poszukiwania psa Kaprysi, bo sie wczoraj zapodzial, ale na szczescoe wrocil przed chwila. Pol internetu, fejsbuki i blogi byly zajete wklejaniem apelu.

    OdpowiedzUsuń
  40. Dopiero teraz mi się wyświetlił

    OdpowiedzUsuń
  41. Witaj Beatko :)
    żegnaj Ilonko :)))

    OdpowiedzUsuń
  42. temat powinien brzmieć sng










    tpowinien brzmieć. chata wolna dzieci nie ma






    OdpowiedzUsuń
  43. Ja mialam tak dosyc swoich trzech zlosnic i klotnic, ze dopiero po ich wyprowadzce odetchnelam pelna piersia i stalam sie szczesliwa mama bez dzieci w domu. Kochamy sie na odleglosc, czesto odwiedzamy, dziewczyny wiele robia razem, choc kazda ma swoje wlasne mieszkanie.
    Moze jestem wyrodna matka, ale nie zauwazylam u siebie syndromu pustego gniazda, wprost przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  44. i hulaj dusza dzieci nie ma ...

    OdpowiedzUsuń
  45. u siebie obserwowałam syndrom opuszczonego gniazda, i wcale nie dlatego,że nie mam zajęć...bo zajęta jestem okropnie...ale jednak brak mi w domu kogoś kim należy się zająć.

    OdpowiedzUsuń
  46. Panterko, żadna wyrodna z Ciebie matka, ja też cieszę się, że jesteśmy sami

    OdpowiedzUsuń
  47. Póki córka była w domu..no to należało coś upichcić, żeby się dobrze odżywiała ;)...no albo martwić=, że późno już a ona nie wraca do domu ;)..takie pierdoły...a jednak przez jakiś czas brakowało mi tego

    OdpowiedzUsuń
  48. a mi nie brak kogoś kim trzeba się zajmować ... bo mąż jest :)))

    OdpowiedzUsuń
  49. No a teraz jest mi dobrze :)...

    OdpowiedzUsuń
  50. Mirko..ja bez męża..ale w sumie mam o kogo się martwić, bo zwierzyna jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Co do martwienia się Beato to ja dalej się martwię, i mają dzwonić, że dojechały, dotarły do swojego domu :)))

    OdpowiedzUsuń
  52. Jakoś nie widzę tego pustego gniazda i chyba długo nie zobaczę,syn to wygodny egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
  53. witaj Pantero cudownie że się psiaczek zlazł, widziałam Twój apel o pomoc

    OdpowiedzUsuń
  54. Bez dzieci, to jak ugotujemy sobie to jest, a jak nie chce się nam to zawsze w lodówce jest coś do zjedzenia. A przy dzieciach to ciągle ktoś chce coś jeść :)))i ciągle mieszanie w garach było, a ja tak nie lubię gotować !!!

    OdpowiedzUsuń
  55. Mirko, oczywiście, że tak...zresztą córka sama z siebie lubi do mnie zadzwonić i sobie plotkujemy...mam również syna, no ale jak to z synem....też dzwoni ale rzadziej :)

    OdpowiedzUsuń
  56. A ja gotuję prawdziwy obiad...tak średnio, raz w tygodniu ;)..jak maja dzieci właśnie przyjść :))))

    OdpowiedzUsuń
  57. Zostaje się samemu i wtedy jest czas na własne przyjemności.
    A macie wnuki, pomagacie dzieciom ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałabym nic przeciwko wnukom,ale sądzę że nie pojawią się prędko u mnie:)

      Usuń
  58. Przysnęłam :D Moje maluchy mają 3 i 7 lat - jeszcze daleko, a z drugiej strony, nawet nie wiem kiedy te 7 lat minęło i niedługo już samodzielnie do szkoły będzie można puszczać... ;)

    OdpowiedzUsuń
  59. A ja mam tak dobrze, że przyjeżdżają po obiedzie :)
    i ze swoim ciastem :))) Ja to mam dobrze :)))

    OdpowiedzUsuń
  60. Ja czekam na wnuki ...niestety synowa 2 tygodnie temu poroniła :(((((((

    OdpowiedzUsuń
  61. Och Babo toś Ty młoda kobietka :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Przykro mi Beatko, ja wnuków nie mam ... i jakoś nie zanosi się by któraś córa mnie zrobiła babcią

    OdpowiedzUsuń
  63. Chciałabym żeby się jakiś maluszek pojawił na świecie....pozostaje czekać i mieć nadzieję

    OdpowiedzUsuń
  64. Moje tez wygodne i nie chca sie rozmnazac.
    To maz teraz opiekuje sie mna, ja jeszcze pracuje, on na emeryturze, wiec pichci w domu, a kiedy nam sie nie chce, to nie gotujemy. I to jest plus pustego gniazda.
    Byle zwierzyniec mial pelne michy.

    OdpowiedzUsuń
  65. Dorosłe dzieci, to w końcu czas dla nas :)....ale są ludzie, którzy tracą sens życia, jak dzieci się wyprowadzą...takich tez znam. Zaczynają się wtrącać, mieszać...i na dobre to młodym nie wychodzi

    OdpowiedzUsuń
  66. Dziewczyny piszmy komentarze jeden pod drugim bo się gubię, już to przerabiałyśmy wcześniej i uciekały komentarze, mi uciekł wpis Joguzi... pytała mnie o internet. I wygląda, że nie odpowiedziałam a ja przypadkiem teraz go zobaczyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  67. Dobrego masz męża Pantero,jakoś nie widzę żeby mój się tak kiedyś chciał starać,próżne nadzieje:)))

    OdpowiedzUsuń
  68. I to chyba jest najtrudniejsze , pogodzić się z faktem, że nie mamy za wiele do powiedzenia swoim dorosłym dzieciom, bo one same o sobie decydują

    OdpowiedzUsuń
  69. NO u mnie internet w ogóle stanął dęba..i się spóźniłam na własny temat...

    OdpowiedzUsuń
  70. Ja pomagam i daje rady, kiedy mnie o to poprosza, po domach im nie chodze, to raczej one mnie odwiedzaja. I wcale nie stracilam sensu w zyciu, wrecz sie ucieszylam.
    Zawsze jednak moge na nie liczyc, jak i one na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  71. Masz rację Beatko moja Mama niestety tak ma stara sie żyć naszym życiem i jest to bardzo męczące

    OdpowiedzUsuń
  72. Joguzi, pisałam , że internet bo znalazłam w nim wiele ciekawych tematów, ciekawe blogi i czytałam , czytałam ... bo wcześniej internet uważałam za coś zbędnego, mało użytecznego :)))

    OdpowiedzUsuń
  73. AGRI, to byl kiedys mezczyzna bezuzyteczny, ale go powolutku zreformowalam i to tak, ze to jemu wydaje sie, ze sam o tym zadecydowal.

    OdpowiedzUsuń
  74. A zdarzyło się Wam interweniować w życie w swoich dzieci...np. moja teściowa, bez naszej wiedzy poszła oglądać mieszkanie, które kupiliśmy. Byłam wtedy wściekła.

    OdpowiedzUsuń
  75. Ja też się nie wtrącam, jestem szczęśliwa jak omijają mnie wieści o jakiś sporach ...
    sensu życia nie straciłam :)
    i mam się dobrze ze swoim wygodnictwem, i się tego nie wstydzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  76. I prawidłowo...ja też nie ubolewam..i cieszę się swobodą :)

    OdpowiedzUsuń
  77. nie Beato, nie wtrącamy się jak pisałam, z pomocą spieszymy jak nas poproszą o to

    OdpowiedzUsuń
  78. Ja chodzilam szukac corce mieszkania, kiedy miala wracac z Hamburga do Getyngi z powrotem. Caly czas mialam stracha, ze zle zadecyduje, chociaz bylo to na jej prosbe.

    OdpowiedzUsuń
  79. Oj dobre,a jak długo ta reforma trwała,bo nie wiem czy zdążę z tą reformą.

    OdpowiedzUsuń
  80. po co mam przyzwyczajać, że jestem na każde skinienie :)))

    OdpowiedzUsuń
  81. Znalazlam w koncu fajne mieszkanie i byla zadowolona, ale i tak pozniej sie przeprowadzila, bo okazalo sie byc nieco za drogie na jej kieszen.
    Czyli jednak.

    OdpowiedzUsuń
  82. no własnie Panterko też jestem ciekawa jak i jak długo :)))

    OdpowiedzUsuń
  83. Jak mnie pytają o zdanie...to podpowiadam....sama nie wychodzę przed szereg...Mam w pamięci własne doświadczenia z wszechwiedzącą teściową...

    OdpowiedzUsuń
  84. Panterko, silna kobieta jesteś...ja swojego nie zreformowałam i xle się to skończyło..

    OdpowiedzUsuń
  85. oczywiście "źle" miało być

    OdpowiedzUsuń
  86. Na szczęście moja teściowa nie miesza się do mnie,ani ja do niej,moja mama próbowała,ale też dała spokój.
    Natomiast ja interweniuję w życie syna tylko wtedy gdy widzę,jakimś szóstym zmysłem, że coś jest nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  87. no właśnie, masz rację Beato, własne doświadczenia to najlepszy nauczyciel .

    OdpowiedzUsuń
  88. AGRI1...a wiesz na pewno, że dobrze robisz?

    OdpowiedzUsuń
  89. Szkoda tylko, że te doświadczenia bywają takie bolesne.

    OdpowiedzUsuń
  90. Najtrudniejsze jest właśnie to aby pozwolić dorosłym dzieciom na popełnianie błędów na własny rachunek i nie wtrącać się.

    OdpowiedzUsuń
  91. Bywają bolesne....ale ak się człowiek sam nie oparzy, to wniosków nie wyciągnie

    OdpowiedzUsuń
  92. Kiedy widze, ze dziecko mogloby sie przewrocic, przytrzymam za reke, ale jesli sie uprze pedzic dalej, pozwole, bo i jakie mam wyjscie.
    Przewroci sie, stlucze kolana, ja powiem niesmiertelne: a nie mowilam? Wiecej nie popelni bledu (mam nadzieje), lepiej jednak byloby zapobiec, niz pocieszac po krzywdzie.
    Tak robie przez caly czas, ale decyzja ostateczna zawsze nalezy do nich.

    OdpowiedzUsuń
  93. Beatko jeszcze nie musiałam przepraszać za to że się wtrąciłam,a potrafię się do tego przyznać,więc na razie chyba wiem co robię:)

    OdpowiedzUsuń
  94. Czasem dobrze jest sie wtracic i zapobiec w pore nieszczesciu.

    OdpowiedzUsuń
  95. :)....najważniejsze, że Twoje "wtrącanie" jest mile widziane,

    OdpowiedzUsuń
  96. Panterko, pewnie, że tak....ale najgorzej jak rodzice narzucają swoje zdanie dorosłym dzieciom.

    OdpowiedzUsuń
  97. Panterko, świete słowa, jak tak będziemy wszystkiego zabraniać, to w końcu niedołęgę życiowego wychowamy, i co potem ze wszystkim do mamusi

    OdpowiedzUsuń
  98. Też tak myślę Pantero,mój syn znalazł się na krawędzi po burzliwym związku i tylko mądra moja gadka w odpowiedniej chwili zapobiegła nieszczęściu.Nie jestem jakąś wszechwiedzącą,ale mam większe doświadczenie i zawsze służę pomocą moim synom.

    OdpowiedzUsuń
  99. albo co gorsza wyręczają dorosłe dzieci...to już prowadzi tylko do katastrofy.

    OdpowiedzUsuń
  100. Czyli mądre kobietki jesteśmy, pozwalamy dzieciom żyć swoim życiem :)

    OdpowiedzUsuń
  101. Teraz moje cory coraz czesciej doceniaja doswiadczenie i wiele rzeczy ze mna przedyskutowywuja, kiedys wszystko wiedzialy lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  102. Oczywiście, że mądre :)

    OdpowiedzUsuń
  103. AGRI, wiadomo ... mądrze radzić to sukces.
    Nie mylić właśnie z narzucaniem swojej wszechwiedzącej woli.

    OdpowiedzUsuń
  104. Jesli dzieci od początku traktujemy jak partnerów, odrębne byty..to wyrastają na samodzielnie myślących ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  105. Cienka jest granica miedza madrymi poradami a wtracaniem sie w cudze dorosle zycie.

    OdpowiedzUsuń
  106. Własnie, jak się radzi dzieciom a nie każe to potem rozmawiają z nami, radzą się ... sama widzę po sobie. Jesli nie narzucam się to one same szukają mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  107. A czy dzwonicie same do dzieci jak się dłużej nie odzywają ?

    OdpowiedzUsuń
  108. Ja zadzwonie, zeby ochrzanic, ze sie nie melduja ;)))

    OdpowiedzUsuń
  109. Bo ja zauważyłam, że jak moje nie dzwonią to u nich wszystko dobrze :)))
    a jak są za często telefony to znaczy, że coś nie tak i sie pytam co się stało...

    OdpowiedzUsuń
  110. Zawsze im tlumacze, ze moimi dziecmi beda do konca mojego zycia, a kiedy zejde, przestana byc dziecmi. Dopoki jednak zyje, martwie sie, ze dlugo sie nie melduja.
    Po ktoryms razie zrozumialy.

    OdpowiedzUsuń
  111. Czesc dziewczyny, taki ciekawy temat, a ja zaspalam:)

    OdpowiedzUsuń
  112. Witam dziewczyny, temat niestety nie dla mnie. Zaraz muszę uciekać, dziś jestem tylko na chwilę. Ja wam powiem, że jak się wyprowadzałam, to pierwszy rok tęskniłam za domem, teraz chyba bym oszalała:D Po prostu przyszedł na mnie czas:) Ale za to jak jest fajnie, jak się spotkamy całą rodzinką...a później każdy idzie w swoją stronę. Trzymajcie się rozsądne, niewtrącające się w życie dzieci mamy. Dobrze robicie kobietki, jak my dzieci będziemy chcieć rady, zapytamy na pewno:)
    Miłej dyskusji:)

    OdpowiedzUsuń
  113. Kiedy urodziłam córkę, to oczywiście marzyłam, że będzie chodzić w różowych sukienkach, z kokardami na głowie...i mała panienka szybko mnie nauczyła, że nie będzie tak łatwo :)..jako 6-latka odmówiła kategorycznie noszenia płaszczyka, który jej zakupiłam...ponieważ jej się nie podobał....I to zdarzenia, tak naprawdę nauczyło mnie bardzo wiele

    OdpowiedzUsuń
  114. tak Panterko,mają zadzwonić i powiedzieć, że żyją :) i starczy .... zwłaszcza dotyczy to mojej córci co mieszka w Holandii bo druga to blisko nas i do sprawdzenia w razie czego :)))

    OdpowiedzUsuń
  115. Ze mna nie mialy tak latwo. Nie chcialy nosic plaszczykow, dotad tlumaczylam, az sie do nich przekonaly. A nastepnym razem szlysmy juz wspolnie po zakupy.

    OdpowiedzUsuń
  116. To Beatko masz córcie z zasadami :) i teraz też taka zasadnicza ?

    OdpowiedzUsuń
  117. Witaj Ataner i Gohaa,choć tej drugiej to już pewnie nie ma:)))wpadła jak po ogień:)

    OdpowiedzUsuń
  118. A pewnie, że nosiła ten płaszczyk...ale od tamtej pory zakupy robiłam razem z nią, żeby nie stwarzać więcej takich sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  119. Pantero masz siłę sugestii opanowaną do perfekcji:)zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  120. Mirko...teraz się okazało, że mamy bardzo zbliżony i gust i spojrzenie na świat...:)

    OdpowiedzUsuń
  121. My bardzo szybko zaczęliśmy dawać pieniążki na zakupy. Zresztą dziewczyny też dużo oszczędzały i same sobie kupowały. No tak pod koniec podstawówki, i musze powiedzieć, że kupowały z głową :))) bo do kogo potem mieć pretensje :)))

    OdpowiedzUsuń
  122. Podoba mi sie podejscie do wychowania dzieci jakie opisala Panterka.
    Na opuszczenie gniazda tez przychodzi czas (same je opuscilysmy).

    OdpowiedzUsuń
  123. Ataner i Gohaa ...miało jeszcze być

    OdpowiedzUsuń
  124. No właśnie Beatko, w takich lużnych rozmowach można poznać siebie bliżej :)))

    OdpowiedzUsuń
  125. Nie wiem jak Wy, ja mysle, ze z corkami latwiej jest sie dogadac niz z synami.

    OdpowiedzUsuń
  126. Oj, cichutko się zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
  127. Zaczyna mnie mulic, chyba oddale sie w kierunku alkowy. Sciskam Was, blogownice, cieplutko.
    Do nastepnego razu.
    Dobrej nocy i kolorowych snow.

    OdpowiedzUsuń
  128. Wychowywanie ..to trudna sztuka :)...ale jaka satysfakcja

    OdpowiedzUsuń
  129. Ataner, nie mam syna więc nie wypowiem się na ten temat. Ale ciekawa jestem jak to jest.

    OdpowiedzUsuń
  130. Mam syna i córkę...i muszę przyznać, że masz rację Ataner...mówi się, że córka jest dla matki ;)...Chociaż na syna nie mogę narzekać..ale jemu bliżej do ojca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojemu synowi i córce bliżej jest do Mamy, tak było i jest.

      Usuń
  131. Tak Beatko, ale tylko wtedy gdy nasze dzieci nie sprawiają nam i innym kłopotu ... tak mi się wydaje

    OdpowiedzUsuń
  132. Ataner mam dwóch synów i dogaduję się z nimi bez problemów.
    Też się pożegnam, miłego wieczoru i niedzieli życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  133. Mirko, to miałam na myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  134. Pisze to jako matka syna, jak byl maly lazil za mna wszedzie, nawet do kibelka:)
    A teraz kiedy jest dorosly zapomina nawet zadzwonic i ciagle musze przypominac, ze sie martwie.

    OdpowiedzUsuń
  135. Może to zależy od tego, że córce łatwiej na niektóre tematy rozmawiać z matką

    OdpowiedzUsuń
  136. dziewczyny poczytam później na spokojnie co napisałyście w komentarzach wybaczcie padam bo dziś był trudny dzień jak wynika z dzisiejszego posta u mnie .Co do temu hmmmm absolutnie nie czułam się z tym źle!!! uciekłam z domu do Niemiec w wieku 19 lat jak tylko zdałam maturę i już nie wróciłam na domowe progi, do dziś nie odczuwam żalu opuszczenia gniazda może dlatego że idealne nie było i sporo w kość tam dostałam ehheheh ;)

    OdpowiedzUsuń
  137. Ja uważam, że z chłopakami jest łatwiej. Mam dwóch synów i fajnie się z nimi dogaduję. Więcej trudności mam z Brysią , ale może to dlatego, ze to nie jest moja rodzona córka

    OdpowiedzUsuń
  138. nie wiem jak to wyrazić, chodzi mi o to, że może dziewczyny są bardziej emocjonalnie związane z domem, z mamą ... wiadomo kobieta , a chłopak chyba inaczej do tego podchodzi, bardziej racjonalnie , nie wiem tylko tak sobie myślę

    OdpowiedzUsuń
  139. Ja mam bardzo dobry kontakt z synem, gadamy o wszystkim, zadnych tematow tabu w naszym domu nie bylo i nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  140. Janeczko, w takim przypadku, to pewnie i z chłopcem nie byłoby łatwo...to pewnie niełatwe i dla Ciebie i dla niej

    OdpowiedzUsuń
  141. Janeczko fajnie, że się odezwałaś, czyli co rodzina to inna sytuacja

    OdpowiedzUsuń
  142. Ale przez to ile miałam trudności z Brysią to bardziej doceniłam moich chłopaków

    OdpowiedzUsuń
  143. czyli wniosek, że kontakty z naszymi dziecmi w póżniejszym wieku zależą od tego jak je traktowaliśmy w dzieciństwie :)))

    OdpowiedzUsuń
  144. Janeczko piszesz, że miałaś czyli teraz już dobrze, chyba, że to nie temat na otwarte forum, jeśli tak to przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  145. No bo to prawda :)...czym skorupka za młodu nasiąknie...itd :)

    OdpowiedzUsuń
  146. Być może, chociaż ja ostatnio bardziej przychylam się do teorii że geny są ważniejsze niż wychowanie.

    OdpowiedzUsuń
  147. Janeczko...psycholodzy pewnie mocno by protestowali.

    OdpowiedzUsuń
  148. Ja uwazam , ze nasze dzieci dopiero kiedy maja swoje, doceniaja to, ile troski i ciezkiej pracy wlozylismy w ich wychowanie.
    Rodzicem byc to chyba najciezszy zawod swiata, ale bardzo przyjemny :)

    OdpowiedzUsuń
  149. Mi trudno się wypowiadać na ten temat bo i doświadczenia i wiedzy żadnej nie mam. Tyle co gdzieś tam poczytałam, usłyszałam. A wydawało mi się, że wychowanie najważniejsze, pewnie, że zawsze jakiś wyjątek sie przytrafi.

    OdpowiedzUsuń
  150. Ataner, wiadomo, zaczynasz się martwić o swoje pociechy to doceniasz i rozumiesz rodziców ...

    OdpowiedzUsuń
  151. Hm..to prawda..chociaż ja byłam trzymana w domu bardzo "krótko"..i sama swoje dzieci wychowywałam zupełnie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  152. Brysia jest u mnie ósmy rok. Z rodzicami wychowywała się przez prawie 6 lat. Obecnie kontakt z matka ma bardzo rzadki a zachowuje eis tak samo jak ona. Ma ten sam gust, lubi to samo jedzenie itp

    OdpowiedzUsuń
  153. 6 lat..to dużo...przecież mamy wpływ na rozwój dziecka od pierwszych dni...niektórzy nawet mówią ,m że od dnia poczęcia...więc te 6 lat na pewno zrobiło swoje

    OdpowiedzUsuń
  154. Brysia powinna być u mnie do 18 lat ewentualnie do czasu ukończenia nauki. Obawiamy się z mężem, że nigdy nie będzie chciała od nas odejść.

    OdpowiedzUsuń
  155. Dziewczyny! Przepraszam , musze Was opuscic. Mam niespodziewanych gosci i nie wypada mi siedziec przy komputerze.
    Bardzo ciekawy temat, moze jeszcze kiedys do niego wrocimy.
    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, i do nastepnego:)

    OdpowiedzUsuń
  156. Janeczko.mogę się tylko domyślać, że macie trudne relacje...ale wszystko może się ułożyć. Dziewczyna wydorośleje i doceni Wasz wysiłek :)

    OdpowiedzUsuń
  157. Cały problem w tym, że ona jest z zachowania małym dzieckiem a trzeba ją powoli wdrażać do dorosłego życia. Naśladuje mnie we wszystkim i jest bardzo niesamodzielna

    OdpowiedzUsuń
  158. No to macie trudny orzech.....nie chciałabym żeby to źle zabrzmiało, ale może jakaś pomoc psychologa?...Czasami trudno jest znaleźć sposób na dotarcie do człowieka i jest potrzebna pomoc dobrego specjalisty.

    OdpowiedzUsuń
  159. No i dlaczego ja nic nie wiem ?
    Coś nie tak z moim netem...

    OdpowiedzUsuń
  160. Jasna..ja miałam to samo....tez z opóźnieniem się dowiedziałam :)

    OdpowiedzUsuń
  161. Cały czas mamy kontakt z psychologiem, który twierdzi, że jest lepiej, bo przecież kiedyś kradła, podpaliła nas a teraz tylko czas i dobry przykład może pomóc w tym, że zacznie mieć swoje zdanie

    OdpowiedzUsuń
  162. To faktycznie ....nie jest Wam łatwo...ale może faktycznie potrzeba więcej czasu. Jestem pełna podziwu dla Ciebie i męża. Trzeba mieć ogromne serce, żeby podjąć się takiej roli.

    OdpowiedzUsuń
  163. Oj Janeczko to macie nie lada orzech do zgryzienia, nie zazdroszczę. Chyba nie podjęłabym się wychowywać nie swoje dziecko.
    Jestem pełna podziwu dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  164. Jesteśmy z mężem jej rodzicami chrzestnymi więc gdy wyszło, że jest maltretowana i zostanie zabrana rodzicom to nie zastanawialiśmy sie długo. Przecież alternatywą był jedynie dom dziecka. Nie raz żałowaliśmy tej decyzji, ale obecnie to po prostu nasze dziecko i trzeba zrobić dla nie wszystko aby jej pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, nigdy nie wiemy co nam los przyniesie, tym bardziej wielki pokłon dla Was za to co robicie .

      Usuń
  165. Żegnam Was dziewczyny, dziękuję za miły wieczór.Było bardzo fajnie wymienić poglądy.
    Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  166. .Swoje dzieci człowiek wychowuje na "czuja"...a z dziećmi "obcymi" już tak się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  167. I swojemu wszystko wybaczy, a obcemu ...

    OdpowiedzUsuń
  168. Janeczko jestem pełna podziwu..bo niewiele osób byłoby stać na taką decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  169. Dobranoc Mirko. Chyba i na mnie już czas. Miły był ten wieczór. Dziękuję:))

    OdpowiedzUsuń
  170. Janeczko...chyba dwie zostałyśmy "na placu boju"..dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  171. Nie zagladałam wcześniej, bo myślałam, że pogaduchy były jednak wczoraj,a tu taki ciekawy temat był. Trudno , poczytałam wszystko, coś tam wtrąciłam, ale to nie to samo, co być na bieżaco. Dodam tylko, że moje dzieci już mieszkają w swoich mieszkaniach. Nie jest to długo, bo dopiero 2 i 3 lata. Nie mam pustki w domu z powodu ich braku. Mam ogródek, książki, bloga i jeszcze pracuję w swojej malutkiej firmie projektowej. Gorzej jest z moim mężem, ma mniej zainteresowań i zaczyna mieć do mnie pretensje, że nie mam dla niego czasu. Niech sie więc czymś zajmie, bo ja z niczego nie zrezygnuję. Pozdrawiam wszystkie Panie.

    OdpowiedzUsuń
  172. Ja też sobie poczytałam ... bo myślałam, że wczoraj była to dziś już nie.
    A temat ciekawy...
    Ja mam 5 dzieci. 3 córki i 2 synów.
    Córki już na swoim. Relacje, różnie... długo by o tym pisać...
    Synowie konic studiów ( niepełnosprawny z MPD - ćwiczyłam z nim przez ponad 10 lat - miał być "rośliną" aktualnie jest samodzielny) myśli o tym aby nie wrócić, ale czy znajdzie pracę?
    drugi 17 latek... myślę, że szybko wyfrunie z domu... jest bardzo samodzielny, "osobny" w dobrym tego słowa znaczeniu.
    Kontakt z synami mam baaardzo dobry z córkami - z jedną bardzo dobry z dwiema najstarszymi gorzej.
    czy mam syndrom? Nie nigdy nie miałam i chyba mi nie grozi...
    Lubię być sama, nigdy się nie nudzę sama ze sobą... przez te ponad 25 lat gdy byłam tylko dla dzieci marzyłam o tym, aby mieć czas dla siebie... teraz mam i korzystam z tego!!! Nie dam go sobie odebrać!
    Może pomyślicie, że jestem egoistką... albo jeszcze gorzej... ale ja nie zabiegam o to aby moje dzieci miały o mnie dobre zdanie, nie chcę już żyć tak jak one chcą... żyję tak jak ja chcę - mogą na mnie liczyć ZAWSZE, gdy tego potrzebują i poproszą... i one mają o to pretensje... że muszą poprosić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś najstarsza mi powiedziała, że ona wie, że może na mnie ZAWSZE liczyć w trudnej sytuacji - ale to za mało! Podobno jestem złą matką...
      Ja będąc w jej wieku, chciałabym mieć taki komfort, że mogę na kogoś liczyć ZAWSZE w trudnej sytuacji...
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Aaa i jeszcze mam 3 wnuków!

      Usuń
    3. Zupełnie się z Tobą zgadzam w tym że masz prawo korzystać teraz z życia , ja też mam takie plany w przyszłości , i nie widzę w tym nic egoistycznego :)

      Usuń