Dzis temat, ktory zaproponowala Baba ze wsi:
Powieści kobiece, romanse - jaki wpływ mają na spojrzenie na związki
i seks? Inspiracje, nadzieje, czy rozczarowania? Czy wciąż czytamy, co
czytamy i dlaczego nie mówimy o tym głośno?
Mówi się, że są książki, których nie czytamy, a udajemy, że znamy (daleko
nie szukając – Proust, Mann, czy hehe Biblia).
Są też książki, które lubimy, a udajemy, że nie czytamy :D
„Literatura kobieca” ma wydźwięk ambiwalentny, niezależnie, czy chodzi o
tak zwaną powieść dla kucharek, czy po prostu dobrą książkę o tematyce
„kobieta/miłość/emocje/seks”.
Pracując jakiś czas w księgarni, zauważyłam specyficzne zjawisko – mało
które panie otwarcie prosiły o typowe romanse. Przeglądały tu, tam, a
czasem idąc do kasy okładkę trzymały odwróconą. Panowie, kupując ten typ
literatury dla żon, również nie zbliżali się sami do półek, prosili o
jakieś „polecenie”. A to właśnie tej literatury najwięcej schodziło poza
podręcznikami.
Przyznaję, sama również siedząc w pociągu, już nawet nie z romansem, a
książką Musierowicz, gdzie na co którejś stronie widać piękne ilustracje
autorki, odkręcam się bokiem, bo mam wrażenie, że ktoś mnie ocenia - ot,
dorosła baba, a książki dla dzieci czyta...
Takie to niemądre dość zachowania, ale boimy się zdziebko tej łatki bycia
kobietą sentymentalną, emocjonalną, romantyczną, łzawą... naiwną?
Wzięłam na tapetę romanse, bo to literatura uznawana przez krytyków za tę
szczególnie „niskich lotów” - dziwna rzecz, że głównie tymi krytykami są
mężczyźni :D
Czytacie otwarcie, czy kryjecie się? Spotykacie się z żartami ze strony
rodzin?
Następna kwestia, co sobie myślicie o scenach miłosnych, czy marzyłyście o
takich czytając w czasach nastoletnich, czy szukałyście opisywanych wrażeń
w związkach, czy odczuwałyście zawód jeśli realne przeżycia były mniej
książkowe? Jeśli były mniej, jak reagujecie na podobne opisy już w życiu
dorosłym – z nadzieją, że może jeszcze kiedyś, ze zniecierpliwieniem
(tanie chwyty), omijacie w ogóle wzrokiem? :)
Temat szeroki, jak i dział kobiecy, nie piszę dalej, niech sobie wątki
same ewoluują :))
___________________________________________________________________________________
Serdecznie zapraszamy na wieczorna dyskusje.
witam , zajrzałam przypadkiem,myślałam,że dyskusja była wczoraj i sobie tylko pocztam, atu okazuje sie ze jestem pierwsza,to chyba ide sobie pocztytać jodi picoult, a nie manna ani prousta-sorki ale ich jakoś nie dałam rady
OdpowiedzUsuńA co czytasz Jodi Picoult? Niedawno przeczytałam jej książkę"Bez mojej zgody". Wsztrząsająca:(
OdpowiedzUsuńCzytywałam romanse namiętnie jako odtrutkę na stres. Zwłaszcza kiedy pracowałam i miałam do czynienia z idiotami,którzy musieli udowadniać sobie (?) swoją wyższość. Nie byłam wtedy w stanie czytać nic poważnego, gdzie był chociaż cień cudzej krzywdy. Ponieważ jestem fanką historii, odstawiałam nawet taką literaturę - wszak historia pełna jest ludzkich krzywd. Od ponad roku czytam bardzo mało - od pewnego wydarzenia mam problemy ze skupieniem, albo się "zawieszam" nad książką.
OdpowiedzUsuńOstatnio wysiadają mi też zwyczajnie oczy, nawet w okularach się męczę.
Czuję jednak, że powoli dojrzewam do tego żeby znów sięgnąć po jakiś romans.
Pozytywne emocje (odwzajemniona miłość) zawsze dobrze mnie nastrajają.
Wszystko byłoby fajne z tymi romansami, gdyby nie były tak nudnie przewidywalne.
OdpowiedzUsuńczytam "Swiadectwo prawdy"to pierwsza książka tej autorki , którą czytam ,ale mnie wciągneła myślę ,ze jak skończe to sięgnę po kolejną
OdpowiedzUsuńWitajcie, kochaniutkie kobietki, teraz mozemy gadac smialo do woli, nikt nas nie bedzie podczytywal, blog zostal zamkniety na trzy spusty.
OdpowiedzUsuńJa tam w tzw literaturze dla kucharek i pokojowek nie widze nic zdroznego, byle tylko nie zdominowala calej naszej lektury. Podczas wakacji nie czytam nic innego, nie tylko cialo potrzebuje odpoczynku, umysl rowniez, wiec nie katuje sie niczym powaznym.
Lata świetlne temu zaczytywałam się w "Harlekinach"...matko!!! ci przystojni faceci w białych garniturach, w szybkich samochodach, te uczuciowe zawijasy...szare myszki, zmieniające się w piękne kobiety..i oczywiście happy end.
OdpowiedzUsuńByłam ogromną fanką "Trędowatej" , czytałam wiele razy i za każdym lałam łzy.
Teraz na tapecie "Helena Rubinstein" Michel Fitoussi, w kolejce czeka "Second hand" Joanny Fabickiej...
witaj Pantero!
OdpowiedzUsuńno nie wiem mnie tam przez ramie zagladają
,i chyba jestem mało gramotna, miałam problem z zalogowaniem sie, ale jak widać dałam rade. ja czytam wszędszie w drodze do pracy też, na szczęście jeżdżę komunikacją- wtedy preferuję
lekkie książki, gabarytowo też
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja może nie na temat ale to w sumie też romanse ... ostatnio oglądam na "kanale romansowym" filmy, wiem, że przewidywalne ... ale ta odskocznia od rzeczywistości jest mi czasami bardzo potrzebna :))) oglądam ładne wnętrza, krajobrazy i to mi wystarczy. Tylko tak jak Panterka napisała, pamiętać trzeba, że to nie ma nic wspólnego z życiem :)))
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to witam :)))
Na wszelakie wyjazdy, wakacje romansidło jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w samochodzie zawsze wożę coś lekkiego do poczytania, nie prowadzę ale jak jadę z mężem i słyszę ... wiesz ja tylko na chwilkę tu wpadnę ...to właśnie wtedy jakiś romansik ratuje jego życie :))))
Witam, ja nie mam nic przeciw, ale sama nie czytam i nie czytałam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam "Czterdzieści zasad miłości" Elifa Shafaka a teraz sięgnęłam po "Wilka stepowego" Hermanna Hessa ... ale jakoś ciężko mi idzie...
Ja z książkami mam tak jak ze wszystkim ... muszę mieć wenę ...
Witaj Mirko!
OdpowiedzUsuńja jestem bardziej książkowa niz telewizyjna,z filmów, to uwie;biam np. "Epokę lodowcową" Wiewiór jest super!ale mając do wyboru książke lub film wybieram książkę
Tylko zależy co rozumiemy przez "romans" ... coś takiego jak harlekiny o których pisała Beata czy coś Grocholi, bo to dla mnie też romansidła tylko może wyższych lotów :)
OdpowiedzUsuńJa wzielam sie ostatnio na sposob i "zaczytuje sie" audiobukami. Nie potrzebuje do nich okularow, rece mam wolne. "Czytam" w ten sposob, gdzie sie tylko da, na silowni podczas cwiczen i uzywania biezni, na spacerze z Kira, podczas prac domowych.
OdpowiedzUsuńTakie dwa w jednym, jakie to praktyczne!
Oczywiście czytam różne książki... musi mi pasować i tyle...
OdpowiedzUsuńZa to niekiedy ... szczególnie, gdy robię jakieś moje prace ( ręczne )przy których można nie skupiać się, to lubię puścić sobie jakiś film lekki, łatwy i przyjemny ...
Panterko, ja niestety nie mogę ... bo słuchawek nie trawię .. a niestety mam wadę słuchu i aby korzystać z tego musiałabym słuchać bardzo głośno... nie wiem czy pozostali by to znieśli... więc czytam tradycyjnie
OdpowiedzUsuńmoże masz rację , ale ja jestem wzrokowcem wole sama, do tego lubie książki tradycyne, ten szelest papieru!
OdpowiedzUsuńNo i Mirka ma rację ... trzeba by sformułować co rozumiemy przez romans ... no bo ja nie czytałam Harlekinów ale tzw literaturę lekką... bywało, że tak ...
OdpowiedzUsuńA ja chyba nie potrafiłabym korzystać z audiobuków, potrafię się wyłączyć ... ktoś może gadać, gadać a ja i tak nie słucham bo myślami jestem hen daleko :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam audiobuka..ale jakoś mi nie szło....zbyt często "wyłączałam" się i traciłam wątek...wole zdecydowanie czytać :)
OdpowiedzUsuńPamiętacie taką serię książek wydawaną z gazetą "Olivia", nazywało to się "literatura w spódnicy", książka kosztowała z gazetą chyba 9,99 zł ... kupowałam namiętnie. A teraz w marketach te same książki kupuję po 3,99 zł (oczywiście jeśli nie mam) To są książki do przeczytania i oddania, ale jakoś nie mam serca by je oddaćkomuś, albo do biblioteki. Dla mnie każda książka to jak moje dziecko ... nie mogę się z nią rozstać:)))
OdpowiedzUsuńBeata, coraz więcej cech wspólnych mamy :))))
OdpowiedzUsuńWłaśnie widzę :)Książki kocham...i podobnie jak Ty, żadnej nie przekażę nikomu, choćby najgorszego gniota :)
OdpowiedzUsuńA już szału dostaję jak słyszę , że ktoś spalił albo wyrzucił książkę .... spalony dla mnie :(
OdpowiedzUsuńCześć dziewczyny , och romanse , pierwszego takiego mini romans czytałam w podstawówce nie jako książka lecz opowiadania , Biały goździk o nieszczęśliwej miłości i Nina i zapomniałam , ale te prawdziwe książkowe romanse lubię zwłaszcza te niespełnione ..
OdpowiedzUsuńSą niestety i tacy...kiedyś trafiłam do piwnicy znajomych, oni tam trzymali książki, żeby domu nie zagracać !!!!!!!!!!!!....zabrałam je do siebie.
OdpowiedzUsuńSwoich książek a mam ich sporo też nikomu nie dam , w testamencie zapiszę , na dzień kobiet ślubny kupił mi biografię Arnolda mało romansowe ale co tam
OdpowiedzUsuńA może polecicie jakieś takie lekkie, łatwe do poduszki. Bo ja jak idę do biblioteki to praktycznie zdaję się na panie tam pracujące. Mam czasami swoją listę,ale to też taką, że jak zaglądam na blogi i tam czasami zapisuję sobie co dziewczyny polecały :)))
OdpowiedzUsuńNo to jestem chyba wyrodna baba ... ja oddałam część książek do biblioteki ... miałam ich ponad 1500 ... i rozsądek zwyciężył w pewnym momencie...
OdpowiedzUsuńBeata, a ja widzę u znajomych pięknie oprawione dzieła, pomyślałam sobie ... ale szanują książki, wszystkie tak ładnie oprawili. Wzięłam do ręki a to albumy fotograficzne :)))
OdpowiedzUsuńA w domu tylko podręczniki dla dzieci, do szkoły i nic więcej !!!!
Dla mnie to szok... dom beż książki.
Najgorzej je odkurzać :)
OdpowiedzUsuńA mi się marzy taki pokój ... biblioteka :)
OdpowiedzUsuńMój dom nadal jest pełen książek ale teraz i my mamy miejsce do życia ;)
OdpowiedzUsuńA domy bez książek? Sporo takich jest ...
Wtedy można by mieć faktycznie dużo... ale trzeba by je skatalogować... my w pewnym momencie wiedzieliśmy, że mamy ale zdarzało się ,że długo szukaliśmy danej pozycji...
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie domu bez książek. Niestety przez zawirowania życiowe, sporo ich straciłam, teraz jestem na etapie odbudowywania swojej biblioteki, co nie jest łatwe, bo niestety książki , to kosztowne hobby :)
OdpowiedzUsuńWiększość książek które czytam pożyczam z biblioteki, niektóre są warte przeczytania raz , ale nie mam ochoty do nich wracać, a przy tej ilośći , książek które czytam nie miłąbym miejsa w domu, ani kasy by mi zabrakło żeby wszystkie kupować
OdpowiedzUsuńmnie tylko te ceny książek zwalają z nóg, czemu one takie drogie. Bo wiele bym chciałą mieć.
OdpowiedzUsuńNikt o tych romansach nie gada, to ja mam pytanie ... czytałyście książkę D. Wałęsy. Warto ją kupić, bo w mojej bibliotece nie mają, a jestem bardzo jej ciekawa .
Ja czytałam i polecam.
OdpowiedzUsuńCzyli muszę wynależć jakąś okazję ... i sobie kupić w prezencie :)
OdpowiedzUsuńMam dom zapchany książkami (jakieś 2000), postanowiliśmy nieco przystopować z zakupami, bo nie wiadomo już gdzie je ustawiać.
OdpowiedzUsuńLiteraturę kobiecą kiedyś kupowałam, potem tylko wypożyczałam, bo szkoda kasy, na książki czytane zwykle tylko raz.
Danuta odbrązowiła swojego męża, pokazała jego słabości..i chłop mocno to przeżył....Mysle, że to szczera książka :)
OdpowiedzUsuńO, znów zagapiona jestem, a może zmęczona... Witajcie kobietki.
OdpowiedzUsuńJako nastolatka rwałam się do harlekinów - moja bibliotekarka jednak nie zezwalała na nie, choć generalnie miałam dostęp do całej biblioteki gminnej. Nie widziała jednak nic zdrożnego w książkach wydawnictwa Da capo - a to były czasem jeszcze ostrzejsze powieści ;) Lecz nie tyle "momenty", co pociągała mnie fabuła typu: średniowieczny zamek, czarnowłosy facet na rwącym koniu, jakieś irlandzkie czary, runy... wiecie :D a potem wróciłam w czasie ciąży i po - takie otępienie umysłu, nie mogłam się skupić na niczym - Musierowicz, Chmielewska, Szwaja i właśnie romanse historyczne :))
Książki kupuję często z drugiej ręki, bo tak jest taniej. Dzisiejsze ceny książek zniechęcają, jednak kiedy miałam ssanie na Sapkowskiego lub Pilipiuka często nie potrafiłam się powstrzymać.
OdpowiedzUsuńTam w temacie na dzisiejszą dyskusję jest zapytanie czy przyznajecie się do czytania romansideł ...wszelakich :)
OdpowiedzUsuńJa tak. Nie wstydzę się, jak ktoś chichocze pod nosem to się pytam ... a coś Ty czytał ostatnio...
Rycerze galopujący na czarnych koniach bardzo dobrze robią na rozum, kiedy jest się zmęczonym po pracy, gdzie trzeba się użerać z przygłupami z rozdmuchanym ego.
OdpowiedzUsuńGabrysiu, z drugiej ręki, to masz na myśli antykwariaty czy coś innego ?
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nie ciągnie do poczytania książki D. Wałęsowej wolę porzegnanie z Afryką po raz kolejny lub Marzyłam o Afryce Kuki Gallman są ciekawsze ..o i jeszcze Wichrowe wzgórza , czytałyście Białą Masajkę ?
OdpowiedzUsuńO, ja też wyszukuję sobie dobrze znane na allegro i w antykwariatach - na eksperymenty nie mam miejsca, ani pieniędzy - dlatego kupuję tylko takie, które chcę mieć na wyciągnięcie ręki :)
OdpowiedzUsuńPilipiuk, Guareschi (Don Camillo), Harry Potter :D Colas Breugnon Rollanda, sporo młodzieżówki, Fleszarowa-Muskat, Mercedes-Benz, seria o zwierzętach Herriota, to ukochane tytuły i autorzy :)
Czytuję romansidła wszelakie i wcale się nie wstydzę.....Moja siostra śmieje się ze mnie...ale mam to gdzieś.
OdpowiedzUsuńAntykwariaty i allegro. Dodatkowo w Katowicach pod empikiem jakieś ludki mają stałą wyprzedaż starych książek za grosze, Zawsze można tam znaleźć coś wartościowego. Ale gdy uparliśmy się na jakąś pozycje (mąż też kocha historię) to szukaliśmy wszędzie, Gabryś nawet odkrył antykwariat polskojęzyczny we Wiedniu, który sprzedaje wysyłkowo, ale to były chyba tylko dwa zakupy. Pamiętam, że wcale nie było drożej niż w kraju.
OdpowiedzUsuńMoja też :)
OdpowiedzUsuńBiałą Masajkę czytałam...i pożegnanie z Afryką też... i Marzyłam o Afryce też ... mam je w domu...
OdpowiedzUsuńWałęsowej nie czytałam...
Białą Masajkę tak i Kwiat pustyni i inne takie :) Nie lubię za to w kierunku wschodnim, o gejszach - a może trafiłam na zbyt płytkie - niewiele o kulturze, za to kupa dziwnych określeń dotyczących penisów :)
OdpowiedzUsuńWichrowe wzgórza, o tak :) I Jane Austin z Dumą i uprzedzeniem i Rozważną i romantyczną :)
Ja też teraz już tylko wybrane pozycje kupuję bo ceny zaporowe... ale np Wilka stepowego kupiłam w bibliotece za złotówkę :) jakiś tydzień temu...
OdpowiedzUsuń"Toskanie" wszelkiej maści czytuję :)..tak je nazywam, bo moda na tą Toskanię nastała...
OdpowiedzUsuńO, i jeszcze Sagę o Ludziach Lodu pochłonęłam 20 lat temu, a teraz kupiłam całą z gazetą którąś tam - przeczytałam jeszcze raz, a potem stwierdziłam, że nie mam miejsca i oddałam do biblioteki ;) Niezły interes, co? :D
OdpowiedzUsuńWichrowe i Austin nie czytałam nie wpadły w moje ręce...
OdpowiedzUsuńMoja psiapoła z doktoratem z języka polskiego powiedziała, że kiedysiejsza literatura dla kucharek nabrała wyższych lotów, bo jest pisana poprawnie, dobrym językiem i w zajmujący sposób. Jej osobiście jedynie szkoda czasu na czytanie podobnych historyjek o określonym schemacie.
OdpowiedzUsuńMi tam nie szkoda.
Odtrutka, to odtrutka.
Toskanię też łapię w ręce jak wpadnie w bibliotece ... i czytam ...
OdpowiedzUsuńHessego jakiś czas temu zrobiła na mnie wrażenie książka Siddhartha. A Wilka też mam. Zdaje się, że niedokończonego ;)
OdpowiedzUsuńAktualnie z doskoku podczytuję "Słodkie pieczone kasztany" ...
OdpowiedzUsuńSiddharta nie czytałam zapiszę sobie i zapytam w bibliotece
OdpowiedzUsuńSagę o Ludziach Lodu tez nietak dawno czytałam,te czary mary...s uper.
OdpowiedzUsuńMogę oddać komuś "Tysiąc dni w Toskanii" Marleny de Blasi. Dla mnie stanowczo za dużo o jedzeniu w tej książce.
Sagi o ludziach lodu też nie znam ...
OdpowiedzUsuńAtaboh - a film Ci nie wpadł w oko? Duma i uprzedzenie? Było z kilka wersji.
OdpowiedzUsuńWichrowe wzgórza też co jakiś czas powtarzają :)
Fajnie czytało mi się serię Zafona... polecam
OdpowiedzUsuńFilm tak oglądałam ... ale książek nie czytałam
OdpowiedzUsuńSagi o ludziach lodu nie czytałam....."tysiąc dni...." czytałam :)
OdpowiedzUsuńTysiąca dni nie czytałam ...
OdpowiedzUsuńAtaboh, a o czym jest ta seria, jakieś czary..coś w tym stylu ?
OdpowiedzUsuńWitajcie :) ale już napisałyście.
OdpowiedzUsuńWitaj Lidio :)
OdpowiedzUsuńWitaj Lidko
OdpowiedzUsuńOd razu przyznaję się, że romansidła czytam i się tego nie wstydzę ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Lidko....:)
OdpowiedzUsuńTrochę tak... można czytać je po kolei ale można każdą z osobna... jest to książka o księgarzach i książkach ... i tajemniczej bibliotece...
OdpowiedzUsuńJak byłam w podstawówce to chodziłam do ciotki, gdzie była zapchana biblioteka i w wakacje godzinami siedziałam u niej i czytałam, czasami pożyczałam coś do domu, ale był problem, bo u mnie był pilnowany czas spania. Trzeba było nieźle kombinować żeby poczytać książkę do późna.
OdpowiedzUsuńTo u ciotki spotkałam sie pierwszy raz z Rodziewiczówną. A popołudnia spędzone u ciotki - niezapomniane. W domu też wszyscy dużo czytali - mama czasami miała trzy książki równocześnie "na tapecie", ale buszowanie w bibliotece innej niż domowa miało posmak przygody. Podobnie zresztą jak grzebanie w ciotki toaletce ;-)
Kiedyś moja kuzynka zbierała Harlequiny i gdy do niej pojechałam, to z przyjemnością zanurzyłam się w tej literaturze :) Kilka książek przeczytałam i się nasyciłam ha ha.
OdpowiedzUsuńPowiem tak...wolę czytać romansidła, niż nie czytać nic...ooo
OdpowiedzUsuńCzesc Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńwpadlam tylko na chwilke przywiatac sie. Niestety dzisiaj nie wezme udzialu w dyskusji, moj maz ma urodziny wiec swietujemy.
Ja bardzo lubie czytac i wlasciwie czytam wszystko. Ostatnio rozkochalam sie w tworczosci Wilbura Smith'a i przepadlam na amen.
Milej dyskusji zycze:)
A wracacie do książek z młodych lat ?..Bo ja ostatnio po raz, nie wiem który przeczytałam wszystkie "Anie z Zielonego Wzgórza"
OdpowiedzUsuńAtaboh, już sobie poczytałam w internecie o Carlosie Zafonie, brzmi intrygująco. Poszukam.
OdpowiedzUsuńCześć Ataner :0 Wszystkiego najlepszego dla męża :)
OdpowiedzUsuńWracam do przeczytanych już książek. Ostatniuo do Musierowicz, bo mam je wszystkie
W podstawówce bibliotekę miejską "załatwiałam" kolejnymi półkami, Moje koleżanki uważały, że to zboczenie. Do mnie dotarło, że faktycznie musiało to być dziwne, gdy w ogólniaku okazało sie, że przeczytałam wszystkie książki Orzeszkowej. Dziś pewnie bym już tego nie powtórzyła, hihihi
OdpowiedzUsuńWspominacie książki z młodych lat, a wiecie ...ja bym chciała mieć elementarz Falskiego i kupię go sobie, chodzi ta myśl za mną już jakiś czas. Nie potrafię tego wytłumaczyć :)))
OdpowiedzUsuńNo aż tak nie wracam ... bo je czytałam kilka razy kiedyś... ale są pozycje do których wracam i czytam kilka razy...
OdpowiedzUsuńNp kilka razy przeczytałam Lato przed zmierzchem Doris Lessing
I śmiertelnych nieśmiertelnych Kena Wilbera
i kilka innych też...
Mam też takie filmy, które oglądam często ...
Oprócz romansideł wciągają mnie jeszcze kryminałki.
OdpowiedzUsuńOrzeszkowa, wbrew pozorom pisała całkiem nieźle. Pomijając jej przydługawe opisy przyrody, reszta była ok. jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńAtaner, wszystkiego najlepszego dla męża :)
OdpowiedzUsuńOooo, kryminały - u mnie na topie ostatnio.
OdpowiedzUsuńA i "Nad Niemnem" czytałam kilka razy i film też oglądałam...
OdpowiedzUsuńJestem fanką polskich kryminałów, z kluczykiem !!!
OdpowiedzUsuńTu nie pogadam kryminałów nie trawię ...
OdpowiedzUsuńJa też, Ataboh :)
OdpowiedzUsuńJak większość młodych ludzi z trudem pokonywałam lektury szkolne..ale zachwyciło mnie "Nad Niemnem"....wszyscy pukali się w głowę...no i moja ukochana książka , to "Winetou" ...czytałam ją na okrągło ;)
OdpowiedzUsuńW sensie kryminałów, też
OdpowiedzUsuńchociaż podobno są rewelacyjne kryminały
OdpowiedzUsuńSienkiewicza pochłaniałam wszystko - znane i nieznane. To był faworyt mojego papcia. Zawsze mawiał, że nikt tak nie nauczy pięknej polszczyzny, jak Sienkiewicz. Zresztą papa miał jego imię ;-)
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie wszyscy się pukali bo ja lubiłam "Lalkę"...
OdpowiedzUsuńMój syn, który ma alergię na lektury ... czyta wszystko byle nie lekturę ...
OdpowiedzUsuńZapytał mnie czy jest jakaś lektura, której nie przeczytałam ... no i jest... może to wstyd ale ... nie dałam rady przebrnąć przez Pana Tadeusza
Beata, "Winetou " mamy nagrane wszystkie odcinki i co jakiś czas oglądamy wszystkie po kolei :)))
OdpowiedzUsuńO tak..."Lalka" też mi się podobała...a Sienkiewicza nie lubię
OdpowiedzUsuńJakieś fragmenty tak ale całości do dziś nie przeczytałam
OdpowiedzUsuńBeata to tak jak ja!
OdpowiedzUsuńHihi Śluby panieńskie - nie były lekturą, znalazłam na półce w domu rodzinnym - i pewnie do dziś je uwielbiam :D
OdpowiedzUsuń"Pana Tadeusza" przeczytałam..ale "Dziady"...odpada
OdpowiedzUsuńByło moim marzeniem mieć wszystkie książki Karola Maja i ... Anie - Montgomery. Z Majem mi przeszło, ale wszystko, co wydano w Polsce L.M.Montgomery stoi na półce.
OdpowiedzUsuńI namiętnie czytałam Wernica - pamięta go ktoś jeszcze? = pisał westernowe powieści przygodowe.
Za Sienkiewiczem też nie przepadam, chociaż w młodości przeczytałam jego dzieła.
OdpowiedzUsuńLalkę też czytałam, zreszta wszystkie lektury, oprócz Lorda Jima.
Wernica - nie kojarzę, niestety.
OdpowiedzUsuńCzyli każda z nas ma jakąś lekturę której nie ... no to mi ulżyło... :)
OdpowiedzUsuńWernica ja też nie
OdpowiedzUsuńMirka, serial "Winetou"..to była perełka ;), jakiż on piękny !!! w sensie, że aktor, nie pamiętam jak się zwał.
OdpowiedzUsuńAtaboh, możemy sobie podać ręce.
Mój mąż ma egzemplarz Lalki prawie zaczytany "na śmierć" - zna wszystkie szczegóły wzdłuż i wszerz.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiałam "Pana Wołodyjowskiego" - jak to baba - podobał mi się wątek romansowy/
Pewnie, że każda ma jakieś niepasujące do siebie lektury ;) A ja jeszcze za wierszami nie przepadam, czyli Mickiewicz ze swoimi wizjami w Dziadach - jakos do mnie nie przemówił. Słowacki też nie.
OdpowiedzUsuńAle Pan Tadeusz - to już prędzej.
Ciekawa jestem czy faceci czytają romanse?
OdpowiedzUsuńMój nie czyta. Woli historie z przeszłości.
OdpowiedzUsuńIlonko, ja takiego nie znam....
OdpowiedzUsuńJa też nie znam... ale pewnie są...
OdpowiedzUsuńWernica czytało się na początku lat siedemdziesiątych. Potem już chyba nie był wznawiany. mam chyba jeszcze jakieś dwie jego książko. U mnie książki czyta tylko córa. Starszy syn tylko lektury z przymusu. Młodszy bardzo się wzbrania od wszystkiego, co ma literki. Siedzi teraz z nami i ogląda z obrażoną miną, bo mąż załączył "7 wspaniałych" z... napisami.
OdpowiedzUsuńSpytałam się mężowi, czy jakichś zna. Nie zna.
OdpowiedzUsuńMój mąż wchłania dokumenty, pamietniki wszelkiej maści i klasykę. Obyczaj jeszcze może być, ale romanse to dla facetów chyba strata czasu.
OdpowiedzUsuńRaz widziałam w autobusie młodego faceta który czytał "Zmierzch", ale może on był z tych różowych?
Na początku lat 70-tych to ja szlaczki rysowałam i literki poznawałam :))
OdpowiedzUsuńFaceci, nawet jak czytają, to się nie przyznają do tej...słabości ;)
OdpowiedzUsuńMłodzi faceci to już inny gatunek. Zmierzchu nie czytałam, ale moze każdy tam coś dla siebie znajdzie?
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam że faceci raczej romansów nie czytają , ale je piszą ..
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie. Smutno mi, że nie jestem z Wami, ale mam miłych gości i im czas muszę poświęcić. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
OdpowiedzUsuńOoo to to na pewno! Nie przyznają się ...
OdpowiedzUsuńJa z tych zboczonych, co to do biblioteki zachodzą mając pięć lat, a trylogię łykają podczas anginy w drugiej podstawówki. To całe nieszczęście ;-) trudno było znaleźć faceta do pogadania...
OdpowiedzUsuńMój pochłonie wszystko ...jeśli będzie II wojna światowa i samoloty :)))
OdpowiedzUsuńNiektórzy na pewno się nie przyznają ;) a piszą, bo to niezły biznes jest. Kobiety kupuja jak szalone, to co mają nie pisać, nie?
OdpowiedzUsuńGigo, samych przyjemności życzę :)
OdpowiedzUsuńMirko, mój też. Albo jakieś średniowieczne opowieści, templariusze, wojny religijne itp.
OdpowiedzUsuńo to drugie to też moje klimaty :), jeszcze jakieś skarby :)))
OdpowiedzUsuńJa ostatnie czasy czyli około pół roku książki zaniedbałam , cały stos czeka na przeczytanie a tu blog , internet i tak w koło macieja
OdpowiedzUsuńA lubi któraś fantastykę? Dziś bym może też nie pogardziła, ale kiedyś miałam totalnego hopla.
OdpowiedzUsuńKsiązki na szczęście, nie uciekną ;) Poczekają sobie w stosiku.
OdpowiedzUsuńMirko, skarby też mogą być. Tajemnice...
Miałam okres..fantastyki, ale mi przeszło..teraz bardziej skłaniam się w kierunku...templariuszy ;) Lubię biografie.
OdpowiedzUsuńNiestety, fantastyka to nie moja bajka. Nigdy nie była.
OdpowiedzUsuńJedyną książką to był "Bunt na Konszelfie 22" chyba. To dla młodziezy.
Tolken to jakby nie było fantasty ....albo się mylę ,jestem dziś zakręcona właśnie trwają w mojej kuchni narodziny maleńkich Araukanów ,musiałam trochę prywaty przemycić bo już myślałam że nic się nie wykluje..
OdpowiedzUsuńIlonka, to pępkowe stawiaj ;)
OdpowiedzUsuńTolkien ooo tak, to lubię.
OdpowiedzUsuńHobbity itp... to moja bajka. To czyta też mój mąż... a nawet bardziej niż ja...
Tolkien - no niby fantastyka. Chyba, a moze nie?? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńIlonko, to Ty dzisiaj za akuszerkę robisz?? I masz juz te małe, czy dopiero skorupki pękają? ;)
Ale fantastyka taka całkowicie odjechana, czy w realne życiea gdzieś ktoś z zaświatów się wtrąca
OdpowiedzUsuńNic Lema nie mogłam przetrawić :)
OdpowiedzUsuńO, pępkowe :) wirtualnie wypijemy za zdrowie maluchów ;)
OdpowiedzUsuńStawiaj jak nic...
OdpowiedzUsuńA i;e się już wykluło?
OdpowiedzUsuńNo własnie, Mirko. Też się nad tym zastanawiam.
OdpowiedzUsuńLem w sumie wyglądał jak kosmita - taki według naszych wyobrażeń ;) Mógł pisać o sobie ;)
No to pijemy za zdrowie małych pierzastych :)
OdpowiedzUsuńDo Lema miałam jedno podejście...i spasowałam...jakieś to takie pokręcone było.Masz rację Lidko, wypisz , wymaluj nie nasz ten Lem :)
OdpowiedzUsuńLem pisał o socjaliźmie i głupocie ludzkiej.
OdpowiedzUsuńa jego wywody logiczne mnie po prostu rozkładały.
Inna sprawa, że kiedy czytałam "Kongres futurologiczny" kiedy się ukazał to była fantastyka - teraz już chyba dogoniliśmy tę książkę.
Jego książki by mnie do wariatkowa zaprowadziły :)))
OdpowiedzUsuńJedyna ksiażka SF po której płakałam to "Solaris" Lema - takie były emocje.
OdpowiedzUsuńNiestety fantastyka jest w realu...
OdpowiedzUsuńWeźcie Folwark zwierzęcy - nie trzeba czytać wystarczy się rozejrzeć wokół...
może dlatego, że aż takiej fantastyki to ja nie lubię
OdpowiedzUsuńCzyli widzę, że nie tylko ja nie przeczytałam naszego sztandarowego "fantastyka".
OdpowiedzUsuńBeata, nawet nie pamiętam o czym on pisał, bo też dałam sobie spokoj.
A wypijmy - mam herbatę pokrzywową akurat mam przed sobą :)) Pierzaste lubią pokrzywy ;)
Solaris tak... ale tylko to Lema
OdpowiedzUsuńNiestety, jeżeli chodzi o folwark - dogoniliśmy książkę.
OdpowiedzUsuńNo niestety - ta fantastyka się urzeczywistnia. Więc chyba nie do końca nią była ....
OdpowiedzUsuńNa razie jeden już siedzi pod kwoką w pudełku , wykluł się w południe , a inne ..na razie wychodzą pomału z jajek w inkubatorze , kurczaczek nie jest żółty tylko ciemnobrązowy ...a wykluł się z niebieskiego jaja takie cuda :)
OdpowiedzUsuńI dlatego na wieczór do poduszki coś mało stresującego, i żeby sny spokojne były i horrory sie nie śniły.
OdpowiedzUsuńA horrory lubicie ?
Kilka książek Lema było sfilmowanych - ruscy zrobili film wspaniale (szkoda, że nie pamiętam już co to było) a amerykanie zrobili Solaris- beznadziejnie. Wszystkie smaki i emocje zawarte w książce zostały pominięte.
OdpowiedzUsuńooo nie horrory to nie moja bajka... ani jako książka ani jako film
OdpowiedzUsuńJakoś Lem nigdy mnie nie kręcił w sense książek oczywiście
OdpowiedzUsuńTo tak jak Pachnidło ... książka mi się podobała bardzo... ale film już mnie nie zachwycił...
OdpowiedzUsuńHorrory nie dla mnie..ani w postaci książki ani filmów nie trawię ....normalnie mam cykora. Może dlatego, że sama mieszkam... unikam takich lektur :)...Sto lat za pierzaste !!!!
OdpowiedzUsuńHorrorów nie oglądam. W młodości obejrzałam ze dwa i wystarczy.
OdpowiedzUsuńJedynie thrilery psychologiczne - ewentualnie moga być.
Wieczorem nie mogę nic emocjonującego oglądać, ani czytać, bo potem to mi sie śni.
Niech żyją , Pierzaste :)))
OdpowiedzUsuńZ Pachnidłem mam to samo, Ataboh.
OdpowiedzUsuńJak się wyprowadziałam do swojego domu i przez kilka lat mieszkałam sama. ktoś nieopatrznie pożyczył mi kilka książek Mastertona. Mało się nie udusiłam pod kołdrą, bo bałam sie wychylić nos ze strachu. Od tego czasu omijam horrory.
OdpowiedzUsuńWracamy jednak do tematu romansów - stanowczo wolę do poduszki trochę miłości niż strach...
A "Pachnidło" baaaardzo mi się podobało, ale w kinie. Do książki nie dotarłam :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny , za pierzaste ..
OdpowiedzUsuńJa wieczorami nie czytam... a w łóżku nigdy.
OdpowiedzUsuńCzytam w dzień, w nocy działam rękodzielnie ;)
Beata to przeczytaj książkę koniecznie ... w książce są te zapachy i klimat... przeczytaj ...
OdpowiedzUsuńNiech się zdrowo chowają ... maluszki
OdpowiedzUsuńAtaboh, a kiedy śpisz :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę miłość , choć horrory też lubię , pamiętam taki jeden dawno temu patrzałam chyba Kinga TO taki tytuł i był o klaunie, strasznie się go bałam
OdpowiedzUsuńZawsze książka jest lepsza od filmu :)..więc muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńZresztą ciekawe jak to jest odwrotnie ... ja najpierw czytałam Pachnidło
OdpowiedzUsuńJa lubię wieczorem poczytać, bo już nic mnie nie odrywa od czytania.
OdpowiedzUsuńIlonko - Daj znać, gdy jakiś opierzony znów na świat zawita.
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite - jest sobie jajko - kształt geometryczny, a w środku zzipowane żywe stworzenie.
Jakoś nie potrafię uwierzyć, że to "matka natura" zaprojektowała ;-)
Horrorów nie tykam, ale kryminały tak...najchętniej w dzień ;)
OdpowiedzUsuńŚpię mało... około 5 - 6 godzin
OdpowiedzUsuńOstatnio wolę więc lekkie ksiązki, ewentualnie kryminały, głownie szwedzkie. Chociaż teraz czytam serię o Agacie Raisin, czyli morderstwa na angielskiej prowincji.
OdpowiedzUsuńA jak emocje sięgaja zenitu, to zaglądam na koniec, czytam, kto zabił i potem spokojnie delektuję się lekturą.
To tak jak ja Mirko ... nikt mnie nie odrywa od tego co robię ... nie lubię jak muszę przerywać wykonanie niektórych prac.
OdpowiedzUsuńPoza tym jak robię to świat przestaje istnieć i czas też... i wtedy domownicy bez obiadu, bo zapomniałam albo spaliłam itd
Przepraszam ale to nie na temat
W lekkich kryminałkach przoduje Chmielewska. Mało jest książek przy których śmiałam się nagłos - a przy nich mi się udawało.
OdpowiedzUsuńPachnidło i Solaris - oczywiście, że książka, a nie film :)
OdpowiedzUsuńAle jest coś, co lubię i w wydaniu książkowym i ekranizację - Zieloną Milę Kinga :)
Gabi - spróbuj też Herriota, nie tego od fantastyki, a Wszystkie stworzenia i inne części - płakałam i śmiałam się, nie patrząc czy dom, czy tramwaj :D
OdpowiedzUsuńja zawsze czytam wieczorem w łóżku, odprręzam sie tak po całym dniu,moge czytac,trilery i horrory, których w wersji filmowej bym nie dała rady bo sie boje
OdpowiedzUsuń, mój mąż nie może zrozumiec , że to samo w formie książki jest ok
A podobała się Wam "Pan Tadeusz" Wajdy?..bo mi bardzo :)
OdpowiedzUsuńNiewiele ekranizacji dorównuje książkom. MNie bardzo podobał się sfilmowany "Tajemniczy ogród" Agnieszki Holland. I to chyba jedyny jej film, który jest strawny.
OdpowiedzUsuńO, Chmielewska dobra jest. Tak zamiesza, nakombinuje, dobierze słownictwo do sytuacji, że człowiek płacze ze śmiechu :))
OdpowiedzUsuńZielona mila i skazani na Saswinks czy jakoś tak są super ...
OdpowiedzUsuńNad Chmielewską śmieje się do łez :)
OdpowiedzUsuńA znacie wysublimowane i pieknym jezykiem pisane kryminaly Joe Alexa alias Antoniego Slonimskiego (tego Slonimskiego!), ktory paral sie pisaniem kryminalow, zeby miec za co zyc i spokojnie zajmowac sie tlumaczeniem?
OdpowiedzUsuńTo male dziela sztuki, nie tylko jesli chodzi o jezyk, ale i intryge kryminalna.
Kryminałów Antoniego nie czytałam, ale wszystko przede mną. Moze mają je w naszej bibliotece.
OdpowiedzUsuńOdkąd oczka mi trochę wysiadają bardziej skupiam się na filmach, ale jest problem z wyborem czegoś dobrego...
OdpowiedzUsuńCmielewska jest ok ale te dawne jej ostatnie książki są dużo gorsze
OdpowiedzUsuńNigdy nie bylam specjalna fanka Chmielewskiej, znam kilka jej ksiazek, ale czytalam bez entuzjazmu.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest troche przereklamowana.